Info

avatar Ten blog prowadzi Piotr
z Rzeszowa.
Z bikestats.pl przejechałem 39927.69 kilometrów w tym 4703.37 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h.
Więcej o mnie.


button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Galeria zdjęć

(kolejność losowa)
Dla bardziej zainteresowanych geografią naszego kraju:
reBike.pl
Rzeszów, ul. Bożnicza 6


button stats bikestats.pl
Zaprzyjaźniony serwis rowerowy
Polecam :)

Gminy przemierzone na rowerze (w naszym kraju)


  • DST 299.99km
  • Aktywność Jazda na rowerze

To już tak oficjalnie. Będę tatą :)

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 11

Jeśli ktoś się zastanawiał, co się stało, że nagle wpisy urwały się - teraz już wie. Najważniejsza rzecz, już tak oficjalnie. Będę tatą. Oto ten główny powód.

Nie dla wszystkich rowerzystów będzie to nowość ponieważ wielu, mam na myśli tych z którymi jeździłem, wiedziało od dawna.
Sam piszę to tutaj z dużej perspektywy czasu (dowiedziałem się w kwietniu po powrocie z Bieszczadów), wcześniej jakoś nie wspominałem o tym na blogu. Bo i jak to opisać gdy jest to wydarzenie, chwila, moment, nie do opisania.

„Kiedy mężczyzna dowiaduje się od swojej partnerki, że wkrótce zostanie ojcem, cały jego świat wywraca się do góry nogami” - zdanie zaczerpnięte z internetu, ale w pełni prawdziwe. W przypadku mojego świata było dokładnie tak samo pomimo faktu, że nie była to dla mnie wiadomość z zaskoczenia, gdyż staraliśmy się żoną o dziecko od pewnego czasu. Próbując wrócić w pamięci do tej chwili... próbując opisać emocje musiałbym użyć tylu nazw, że wielu z Was pewnie rozbolały by palce od przewijania strony w dół :)
To ogromny ładunek, wręcz bomba emocjonalna, gonitwa myśli i uczuć.
Postaram się jakoś to skrócić, więc przede wszystkim RADOŚĆ, euforia, duma, jednak wymieszana z odrobiną lęku, bo przecież trzeba będzie się zmierzyć z wielką niewiadomą jaką jest ojcostwo, rodzicielstwo. Życie będzie musiało się zmienić, ma się tego świadomość. I na tym zakończymy bo mógłbym tak naprawdę długo pisać i pisać.

Z tego wszystkiego zapomniałem o jednym - będzie syn :)

W chwili gdy to piszę, rozpoczynamy już 7 miesiąc. Tak więc już blisko oczekiwanego momentu.


Co do roweru i tego oto blogu:


Najprawdopodobniej żegnam się do grudnia. Odezwę się tu zapewne wtedy gdy już będzie po wszystkim.

Wcześniej moja ukochana żona :* i tak pozwoliła mi trochę pojeździć. W maju dostałem dyspensę na kilkudniowe wyjazdy. Więc wykorzystałem wtedy szansę, później od wyjazdu w Sudety były już tylko jednodniowe wyjazdy z Rzeszowa. By zawsze w razie potrzeby być szybko w domu. Wyjątkiem było ostatnie 3-dniowe zakończenie sezonu. Teraz wyjazdów nie ma i jest dobrze. Wyjaśniając jeszcze z tym zakończeniem sezonu – należę do ludzi dla których tak naprawdę sezon nigdy się nie kończy czy deszcz, czy śnieg, czy mróz. Jeżdżę dalej i codziennie wpada kilka kilometrów. Ale są to wyłącznie kilometry użytkowe służące do przemieszczania się po mieście – gdyż w Rzeszowie to najwygodniejszy środek transportu. Trochę się ich nazbierało więc dorzucam do tego wpisu.

Co do przerwy rowerowej to jest z tego masa plusów. Między innymi masa :) w końcu wróciłem do jakieś normalnej wagi, bo było już tylko 71 kg przy moich 180cm wzrostu i ostre rysy twarzy zdradzały ciężkość wyjazdów i treningów. Teraz zaczynam odzyskiwać swoje dawne rysy i posturę.

A czym zajmuję się teraz Petroslavrz... poza tym, że w drodze wyjątku był 2 dni w górach (patrz zdjęcie)... To z lżejszych z spraw szeroko pojęte "przygotowania", zakupy (oj, wiele tego jest), przejął również znaczną część obowiązków domowych. Z tych cięższych - niemal totalny remont domu z burzeniem ścian włącznie.
Wyczekuje on również na swoją kolej po urlop gdyż od początku września kierownik, jak i również współpracownik są na 3 tygodniowym. I jak co roku jest to najcięższy okres w pracy.
widok w stronę Tatr - Białka Tatrzańska (Kotelnica, 918m) © Petroslavrz

I'll be back :]
.

Dzień 3: Bieszczady - między Połoninami i wzdłuż Pasma Otrytu (Zakończenie sezonu wyjazdowego z przygodami)

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · dodano: 30.08.2011 | Komentarze 5

Zakończenie sezonu - dzień 3 z 3. Wpis z przeszło tygodniowym opóźnieniem.

W Niedzielę wstałem wcześniej i wyruszyłem już przed 5-tą, zostawiając w schronisku Asię i Pawła. Wszystko dlatego, że w planach miałem sporo terenu i górek do zdobycia m.in. Dwernik-Kamień 1004m oraz przejazd całem Pasmem Otrytu, a czas jedynie do godziny 12-stej.
Jednak sprzęt spłatał niejednego figla i skończyło się na jeździe asfaltem i gdzieniegdzie szutrami.
Początkowo jechało się świetnie, uwielbiam takie poranne górskie klimaty i widoki, choć 6°C w lecie nie każdemu może odpowiadać. Już za Wetliną sielanka się skończyła i na podjeździe do Przełęczy Wyżnej przerzutka praktycznie przestała zmieniać biegi, więc później ustawiłem w miarę uniwersalne przełożenie i tak też jechałem.
Ogólnie miałem złe przeczucie i zastanowiałem się czy nie wrócić w stronę Cisnej i pojechać od razu w stronę Jeziora Solińskiego jak Paweł i Asia. Lecz wdrapałem się na Przełęcz Wyżną (872m), tam odpocząłem.
Na końcówce zjazdu serpentynami pierwszy nieplanowany przystanek. Kapeć nr 1 w tym dniu - dętka
strzeliła w tym samym miejscu co tydzień wcześniej w sobotę. Opona przecięta na kamieniu ma w tym miejscu wyraźnie słaby punkt.
W międzyczasie przerzutka zaczyna wydawać przedziwne odgłosy więc w Nasicznym podejmuję decyzję, że nie bawię się w zdobywanie Dwernika-Kamienia tylko jadę dalej. Podobnie przy wjeździe niebieskim szlakiem do Chatki Socjologa na Paśmie Otrytu. Byłem umówiony z żoną i znajomymi w Polańczyku w południe i nie chciałem się spóźnić, a wiedziałem, że z rowerem coś złego się stanie i jedyne na czym mi zależało to dojechać na miejsce. Niestety nie było mi to dane, za jakiś czas przerzutka rozpadła się na dwie części.
Ale co tam, zacząłem używać maszyny jako roweru biegowego/hulajnogi i jakoś szło. Na szlaku rowerowym wzdłuż Pasma Otrytu spotkałem grupę ok. 10 rowerzystów, których mimo takiego sposobu poruszania się i wielkiego plecaka na plecach ciągle doganiałem gdyż często robili przerwy. Wcale się im nie dziwiłem po słońce nieźle przypiekało, ale że ja lubię pchać rower pod górkę i męczyć się z plecakiem parłem cały czas do przodu.
Na pewnym zjeździe gdzieś przed Rajskim wpadłem w dziurę i uderzyłem tak, że wygięło tylną obręcz. Zaraz potem zaczęło schodzić powietrze koła (a może już wcześniej schodziło, a nie zauważyłem tego i stąd takie wgniecenie w obręczy?).
Myślę, nie no cholera nie będę się teraz wygłupiał, zadzwonię do żony skoro ma tu jechać samochodem.
W tym dniu byłoby to jednak zbyt proste - brak zasięgu w telefonie, gdyż to raczej odludne tereny i tak chyba przez kolejne 10km. Zrobiło się późno... bo chwile szedłem te kilometry, zjeżdżając tylko na zjazdach. w końcu odzyskałem zasięg. Okazało się, że już kilkanaście razy ktoś do mnie dzwonił.
Powiedziałem gdzie jestem jeszcze chwilę szedłem, a w końcu usiadłem na poboczu i poczekałem na transport.
I właśnie w ten sposób zakończyłem sezon wyjazdowy w tym roku.

Dalsza część dnia upłynęła w Polańczyku nad Jeziorem Solińskim, gdzie w sumie jeszcze dokręciłem kilka kilometrów na rowerku wodnym. Natomiast sam wieczór spędziliśmy w Sanoku.

Cóż... to miało być dla mnie zakończenie sezonu i tak też było. Nie do końca zgodne z planem, ale co mi tam, przecież góry nie uciekną, a ja na pewien czas rezygnuję z wyjazdów rowerowych - to ostatecznie postanowione.
Miałem napisać o powodach takiej decyzji, ale w tej chwili nie chce mi się już pisać bo i tak się spisałem w tym wpisie.

Tak więc pojawi się jeszcze jeden wpis - pożegnalny na jakiś czas - gdy przyjdzie ochota by coś napisać i znajdę na tyle czasu...


Bieszczady skryte w mgle - pasmo Jasła (1153m) i Okrąglika (1101m) © Petroslavrz

Przełęcz Przysłup (681m) - widok na Smerek (1222m) © Petroslavrz

Mgły w dolinie Wetlinki po zjeździe z przełęczy © Petroslavrz

Połonina Wetlińska... © Petroslavrz

kawałek podjazdu na Przełęcz Wyżniańską (872m) © Petroslavrz

Przełęcz Wyżna - Schronisko PTTK "Chatka Puchatka" na Połoninie Wetlińskiej (1228 m n.p.m.) – najwyżej położone schronisko w Bieszczadach © Petroslavrz

Połonina Caryńska © Petroslavrz

Nasiczański Potok... © Petroslavrz

Dwernik - zespół przyrodniczo-krajobrazowy "Młyn w Dwerniku" © Petroslavrz

Przełom Sanu w Chmielu tzw. "Chmielowe kaskady" © Petroslavrz

Rajskie - widok z mostu na Pasmo Otrytu © Petroslavrz

Rowerem po Jeziorze Solińskim :] [z tym, że wodnym] © Petroslavrz


Na koniec jeszcze dwa zdjęcia ze sprzętem...




Dzień 2: Beskid Niski (Rez. Źródliska Jasiółki) i Bieszczady (Pasmo Wysokiego Działu - Wołosań 1072m)

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 26.08.2011 | Komentarze 5

Zakończenia sezonu (mojego) - dzień 2 z 3.

Z Asią(Masakra) i Pawłem(Kundello21).

Rześki górski strumień z rana i w trasę :) Początek to powrót na główną drogę, i dalej asfaltem w stronę Jaślisk. W Woli Niżnej skręcamy
w kierunku Pasma Granicznego Beskidu Niskiego. Jedziemy przez Wolę Wyżną - gdzie straszą nas stare zabudowania PGRów oraz stado wielkich psów które zaczęło nas gonić, na szczęście nikt nie ucierpiał.
Dalej już odcinkiem szutrowym i "strzępami asfaltu" przez tereny nieistniejących wsi Rudawka Jaśliska i Jasiel. Bardzo przyjemny odcinek, cichy i spokojny, w międzyczasie przekraczamy granicę największego
na podkarpaciu rezerwatu przyrody "Źródliska Jasiółki". Wokół Piękne przyrodniczo tereny urozmaicone pozostałościami dawnych zabudowań.
Docieramy do pola namiotowego, gdzie spotykamy jednego turystę, dalej podjazd niebieskim szlakiem do granicy, a po chwili Kanasiówka (823m) czyli góra na zboczach której swój początek mają dwie większe
podkarpackie rzeki: Wisłok oraz Jasiółka.
Trzymamy się granicy i zdobywamy kilka kolejnych szczytów między innymi Wielki Bukowiec (848m) z zardzewiałą wieżą widokową, oczywiście spinamy się na górę, jednak z góry obecnie niewiele widać gdyż przewyższyły ją okoliczne drzewa. Ponownie granicą państwa, później w dół zielonym szlakiem zjeżdżamy
do Komańczy, jego początek odcinkami często nieprzejezdny później już lepiej.
Komańcza - sklep, zakupy, przerwa, posiłek i ruszamy w stronę Duszatynia. Kilka podjazdów, a następnie zjazd w dolinę rzeki Osławy i jazda wzdłuż niej. Rezerwat Przełom Osławy nad Duszatynem i 4 przeprawy przez rzekę na szczęście stan wody był niski, ale i tak wartki nurt miejscami ściągał tylne koło mi i Asi, za to czołg Pawła pozostał niezruszony. Zdecydowanie najmilsza część dzisiejszej trasy.
Później było już tylko trudniej, wspinaczka na Przełęcz Żebrak i przejazd przez Pasmo Wysokiego Działu głównym szlakiem beskidzkim. Niby jedzie się cały czas grzbietem, lecz i tak sporo w górę i w dół, w górę i w dół i tak niemal bez końca do końca... :)
Zdobywamy Jaworne (992m) i najwyższy Wołosań (1072m), kilka innych szczytów, kilka ładnych widoków, ale większość szlaku to gęsty las. Moim zdaniem nie jest to trasa na rower... przyznam że miałem dość jazdy, dużo błota, gałęzi, zjazdy i podjazdy zbyt strome by pokonywać je w siodełku.
W końcu docieramy schroniska PTTK pod Honem i zjeżdzamy do Cisnej.
Jak Asia dała radę pokonać ten odcinek z sakwami pozostaje dla mnie zagadką... Cóż dobra z niej zawodniczka :) Ogólnie przez cały dzień dawała radę i myślę że swoją postawą mogłaby zawstydzić niejednego faceta.
Też tak się zastanawiałem, że gdyby jej brakło musiałbym gonić Pawła i dostosować się do jego tempa, a wtedy pewnie wyplułbym płuca i padł gdzieś po drodze :]

Co jeszcze... miałem ogromne problemy z przerzutką, większość podjazdów musiałem pokonywać siłowo na przełożeniach 1-3, 1-4, 1-5. Paweł ciągle mówił, że strasznie lata ta przerzutka i do jej wymiany namawiał mnie od dobrych 2 lub 3 miesięcy. Ale uparcie twierdziłem, że dojadę ją do końca i tak się stało następnego dnia. Czyli dokładnie wtedy kiedy planowałem zakończyć sezon. Synchronizacja idealna... ale o tym w kolejnym wpisie...

Przełom Jasiółki między Piotrusiem (728m) i Ostrą (687m) © Petroslavrz

Daliowa - cerkiew © Petroslavrz

w stronę granicy... © Petroslavrz

największy na Podkarpaciu rezerwat "Źródliska Jasiółki" © Petroslavrz

Rez. Źródliska Jasiółki © Petroslavrz

Mogiła z czasów II Wojny Światowej... © Petroslavrz

Asia i Paweł wśród Beskidu... © Petroslavrz


d. wieś Jasiel - pomnik © Petroslavrz

Kanasiówka zwana również Babą (823 m n.p.m.) - z jej stoków wypływają dwie ważne rzeki Beskidu Niskiego: Jasiołka i Wisłok © Petroslavrz

wzdłuż granicy... © Petroslavrz

U źródeł naszego Wisłoka... © Petroslavrz

Wielki Bukowiec (Paseky), 848m - stara wieża widokowa i wieżołazy... © Petroslavrz

Średni Garb (822m) © Petroslavrz

kalibracja GPS-a :P © Petroslavrz

przeprawa przez Dołżyczkę... © Petroslavrz

Komańcza... © Petroslavrz

Rez. Przełom Osławy pod Duszatynem - łokieć
Osławy, most dawnej wąskotorówki i Karnaflowy Łaz (701m)
© Petroslavrz

Duszatyn © Petroslavrz

jeden z czterech przejazdów przez Osławę... © Petroslavrz

Przełęcz Żebrak (816m) © Petroslavrz

Jaworne (992m) © Petroslavrz

wychodnie skalne Pasma Wysokiego Działu © Petroslavrz

Bieszczady - Wysoki Dział - widoki na Połoniny... © Petroslavrz

Bieszczady - najwyższy szczyt Wysokiego Działu, Wołosań (1072m n.p.m.) © Petroslavrz

Wołosań za nami, lecz do końca pasma jeszcze daleka droga... © Petroslavrz

okolice Jasła (1153m), Małego Jasła (1097m), Okrąglika (1101) i przełęczy nad Roztokami 801m (Ruske Sedlo) © Petroslavrz

końcówka pasma miała być z górki, lecz wiele zjazdów
było zbyt stromych by ryzykować...
© Petroslavrz

Cisna - wyciąg narciarski © Petroslavrz

szczyt Łopiennik (1069m) - przypuszczam, że w przyszłości się tam wybiorę... © Petroslavrz



B. Niski i Bieszczady - dzień 1: Nocny przejazd pod słowacką granicę

Piątek, 19 sierpnia 2011 · dodano: 25.08.2011 | Komentarze 3

Zakończenia sezonu dzień pierwszy.

W środę byłem u Pawła i umówiliśmy się z nim i Asią, że jedziemy w góry na 3 dni (piątek, sobota, niedziela). W czwartek rano w pracy na dzień dobry dowiaduję się, że doszło do kuriozalnej sytuacji i nie mogę wziąć wolnego w piątek jak planowałem.
Jak zawsze jestem spokojny tak tym razem myślałem, że wyjdę z siebie i kogoś utłukę, ale cóż... tak to już jest, że zawsze nie ma problemów, a jak człowiek coś zaplanuje to nagle się pojawiają... niemniej po paru godzinach mi przeszło.
Tak piątek więc minął w pracy, 10 godzin i wielka jak nigdy dostawa podczas której przez moje plecy przewinęło się kilka ton towaru. Po powrocie obiad, godzina przerwy i ruszyłem w trasę, choć organizm mówił "nie" i prawdę powiedziawszy średnio mi się chciało.
Sądziłem, że na miejscu będę po 23-ciej, lecz ciężko się jechało, musiałem zrobić dłuższą przerwę przed Duklą i w Zyndranowej byłem dopiero przed północą... Na miejscu egipskie ciemności i nie wiedziałem do końca czy dobrze skręciłem w stronę miejsca noclegowego. Na szczęście wyjechał po mnie Paweł i po północy byliśmy na miejscu. Coś przegryzłem i niemal od razu poszliśmy spać zbierając siły na następny dzień.

Zdjęć nie robiłem, gdyż nie było czasu, choć kilka nocnych krajobrazów Beskidu Niskiego skąpanego w świetle ksieżyca było nadzwyczaj ciekawymi. Wrzucam niemniej dwa poranne z następnego dnia sprzed chatki SKPB Rzeszów by odciążyć fotografiami kolejny wpis.
Miejsce mocy... © Petroslavrz

Zyndranowa - chatka SKPB Rzeszów © Petroslavrz



Koniec sezonu?

Wtorek, 16 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 7

Najprawdopodobniej w przeciągu tygodnia...


  • DST 85.51km
  • Teren 19.50km
  • Czas 03:53
  • VAVG 22.02km/h
  • VMAX 60.40km/h
  • Podjazdy 600m
  • Sprzęt Karpacki Tropiciel Szlaków
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podgórze Rzeszowskie: Pasmem Magdalenki do źródła św. Antoniego w Sieteszy

Sobota, 13 sierpnia 2011 · dodano: 13.08.2011 | Komentarze 4

Od pewnego czasu planowałem podróż do Tarnowa przez Beskid Niski i nad Jeziorem Rożnowskim. W ten weekend była okazja, lecz okazało się, że rodzinka też chętnie by zawitała nad Rożnowskie i do babci w Tarnowie. Skoro tak to stwierdziłem, że nie będę się wygłupiał i jechał rowerem sam skoro jutro mogę samochodem z bliskimi. W końcu długi weekend trzeba wypocząć i poleniuchować :P

Dzisiaj rano pojechałem więc tylko umyć rower i nasmarować napęd, a następnie w krótką trasę. Biegła ona głównie szutrami przez Pasmo Magdalenki i okolice Rezerwatu Husówka do źródła św. Antoniego w Sieteszy. Powrót już po normalnych drogach. Tuż przed powrotem na asfalt w Sieteszy złapałem kapcia na ostrym kamieniu lub szkle. Zaglądam do plecaka i... wszystko jest Finish Line, CX80, łańcuch, pompka, nawet zapasowe klocki... nie ma jedynie... dętki :D Zostawiłem na stole pakując rano plecak. Złośliwość rzeczy martwych, zawsze woże dwie, a dziś gdy była potrzebna żadnej. Bałem się, że nową kupię dopiero w Łańcucie, ale od okolicznych osób dowiedziałem się że jest sklep rowerowy w Markowej. Tak więc przejechałem te kilka kilometrów ślimaczym tempem i bez powietrza, na szczęście z kołem i oponą nic złego się przez to nie stało. Dalej do domu już bez żadnych przeszkód i postojów.
połacie Kotliny Sandomierskiej z Magdalenki (394m) © Petroslavrz

czerwony szlak pieszy im. płk. Leopolda Lisa-Kuli... © Petroslavrz

wzniesienie i las Rezerwatu Husówka... © Petroslavrz

trasa, widoczki... © Petroslavrz

taki sobie wynalazłem "szlak" na skróty :) © Petroslavrz

Sietesz - Źródełko św. Antoniego © Petroslavrz

złe przygody z dętką, lecz to i tak dopiero 2-gi kapeć w tym sezonie... © Petroslavrz



Z tygodnia...

Piątek, 12 sierpnia 2011 · dodano: 13.08.2011 | Komentarze 0

Miejskie kilometry: pn-pt.

  • DST 203.10km
  • Teren 18.00km
  • Czas 10:39
  • VAVG 19.07km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Podjazdy 1720m
  • Sprzęt Karpacki Tropiciel Szlaków
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Przemyskie Pogórze

Czwartek, 11 sierpnia 2011 · dodano: 12.08.2011 | Komentarze 8

Długa trasa, dużo mógłbym napisać, ale jest późno i nie już mi się nie chce. Postaram się poprawić to w najbliższym czasie. Za to odsyłam do zdjęć, których jest (za)wiele(?).
Z tekstowego opisu na chwilę obecną będzie tak: trasa miała być jeszcze trudniejsza, ale widmo powrotu 100km pod wiatr sprawiło, że z kilku punktów zrezygnowałem i dobrze bo okazało się, że rzeczywiście wiatr skutecznie utrudniał jazdę i do domu dotarłem Zmęczony przez duże Z.
Poranne morze mgieł... (Dolina Sanu) © Petroslavrz

Laskówka... otchłań morza mgieł :) © Petroslavrz

Dubiecko - średniowieczny zamek szlachecki przebudowany w pałac © Petroslavrz

Babice - punkt widokowy "Belweder" nad Sanem © Petroslavrz

Babice - cerkiew Zaśnięcia Bogurodzicy w ruinie © Petroslavrz

dzwonnica © Petroslavrz

Pogórze Przemyskie powoli się odsłania...(wcześniej wszystkie górki we mgle) © Petroslavrz

Krzywcza - cerkiew © Petroslavrz

Pasmo Szybenicy, które będę później zdobywał widziane ze wzgórza Kijów (350m) k. Krzywczej © Petroslavrz

Rezerwat "Brzoza Czarna w Reczpolu" © Petroslavrz

Korytniki - rzeka San © Petroslavrz

Krasiczyn - parafia św. Marcina © Petroslavrz

Krasiczyn - zamek © Petroslavrz

Krasiczyn - zamek, baszta królewska © Petroslavrz

Krasiczyn - zamek, baszta szlachecka © Petroslavrz

Krasiczyn - zamek, baszta boska © Petroslavrz

Krasiczyn - zamek, baszta papieska © Petroslavrz

Prałkowce - Sanktuarium MB Zbarskiej oraz dzwonnica © Petroslavrz

Przemyśl - wzgórze Zniesienie © Petroslavrz

na końcu podjazdu... niespodzianka... © Petroslavrz

... kolejny podjazd :) (droga na Górę Zaleską 404m) © Petroslavrz

zjazd do Zalesia © Petroslavrz

góra Grabówka (396m) - widok na najwyższą część Pogórza Przemyskiego (Kopystanka, Kanasin, Połoniny Rybotyckie itp sprawy) © Petroslavrz

Brylińce - cerkiew pw. Wasyla Wielkiego © Petroslavrz

Koniusza - podjazd na Szybenicę 495m © Petroslavrz

Szybenica - widok na górki po ukraińskiej stronie (Pogórze Dobromilskie) © Petroslavrz

na Kopystankę miały mnie zaprowadzić "skróty", ostatecznie ze względu na warunki (błoto po koski) zawróciłem i nie zaprzątałem sobie nią głowy © Petroslavrz

za to zdobyłem Gruszowską Górę (484m) - widok na Kopystankę (541m) i Połoninki Rybotyckie © Petroslavrz

Pasmo Kalwaryjskie (Kalwaria Pacławka - sanktuarium) i ukraińska część Pogórza © Petroslavrz

Posada Rybotycka - najstarsza cerkiew obronna w Polsce (św. Onufrego) © Petroslavrz


d. wieś Krajna - pas startowy - miejsce które podczas tej wycieczki szczególnie mi się spodobało © Petroslavrz

nieco więcej informacji:
Lotnisko zbudowane na gruntach nieistniejącej wsi Krajna na Pogórzu Przemyskim.

Na grzbiecie, na północny zachód od dawnej wsi, na wysokości 441 m n.p.m. znajduje się asfaltowy pas startowy o wymiarach ok. 1200 x 35 m. Lotnisko zostało zbudowane przez 16 batalion budowy lotnisk[1].

Do roku 1990 należał do kompleksu rządowego ośrodka wypoczynkowego w Arłamowie. Lądowały tu samoloty przywożące dostojników państwowych i partyjnych oraz ich gości do ośrodka wypoczynkowego lub na polowania. Obecnie formalnym zarządcą lotniska jest Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie, stąd często służy jako skład drewna.

Lądują tu małe samoloty oraz za specjalną zgodą duże samoloty wojskowe, gdyż w Krajnej i okolicach często odbywają się manewry wojskowe. Pas startowy wykorzystywany jest także jako miejsce odcinków specjalnych podczas organizowanych rajdów samochodowych.

Lotnisko nie posiada oświetlenia ani urządzeń naprowadzających.



  • DST 95.32km
  • Teren 0.40km
  • Czas 03:49
  • VAVG 24.97km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Karpacki Tropiciel Szlaków
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jezioro Czyste (Grodzisko Dolne)

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 09.08.2011 | Komentarze 2

W skrócie: Asfalt, duuuużo asfaltu... zdecydowanie za dużo... Kąpiel wodna i słoneczna, wszamanko, i ponownie asfalt, asfalt, asfalt...


Grodzisko Dolne - Jezioro Czyste © Petroslavrz

Łańcut - rynek © Petroslavrz

Łańcut - Park Zamkowy © Petroslavrz