Info

avatar Ten blog prowadzi Piotr
z Rzeszowa.
Z bikestats.pl przejechałem 39927.69 kilometrów w tym 4703.37 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h.
Więcej o mnie.


button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Galeria zdjęć

(kolejność losowa)
Dla bardziej zainteresowanych geografią naszego kraju:
reBike.pl
Rzeszów, ul. Bożnicza 6


button stats bikestats.pl
Zaprzyjaźniony serwis rowerowy
Polecam :)

Gminy przemierzone na rowerze (w naszym kraju)


Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2012

Dystans całkowity:466.57 km (w terenie 57.30 km; 12.28%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:3605 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:58.32 km
Więcej statystyk

Październikowy transport miejski - cz.2/2

Środa, 31 października 2012 · dodano: 31.10.2012 | Komentarze 0

Po Rzeszowie od 19 do 31.X (bez piątku z Masą Krytyczną).
Zdaje się, że kończyć sezon wypada...
Kategoria ~ Po Rzeszowie


Rzeszowska OŚWIECONA STUDENCKA MASA KRYTYCZNA - Październik 2012

Piątek, 26 października 2012 · dodano: 31.10.2012 | Komentarze 1

Chłodno, zimno, wolno i długo jeździliśmy po mieście. Pod względem panującej aury nie było przyjemnie, ale człowiek mógł spotkać się z kilkoma znajomymi osobami, a w losowaniu wygrałem lampkę która na czerwono świeci. Kształt jej i wygląd toporne, lecz spora moc w niej tkwi.
Oprócz dystansu z Masy, wcześniej kilka km przejechanych po mieście.

Pogórze Dynowskie z widokami na Bieszczady / Izdebkiskie serpentyny, Wielki i Mały Dział nad Dydnią, Głęboka Góra, Pasmo Grabówki...

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 5

Wyjechałem po 5. Powitał mnie chłód i ciemność nocy.
Za Błażową mój zaspany wzrok począł witać się z pierwszymi promieniami słońca. Na podjeździe do przysiółka Ujazdy w Kąkolówce, zorientowałem się, że w powietrzu zachodzi inwersja czyli, że na szczytach jest cieplej niż w dolinach. Na szczycie zostałem w samej koszulce, mimo że kilka kilometrów wcześniej na dole zamarzałem w dodatkowej kurtce i swetrze. Skoro tak to postanowiłem poczekać chwilę przy przekaźniku, przeznaczając czas na śniadanie i porządne nawodnienie organizmu i sprawdzić czy inwersja umożliwi jakieś dalsze obserwacje. Wraz z coraz jaśniejszym niebem podczas brzasku, pojawiły się pierwsze zarysy gór, najpierw wyższe partie Pogórza Przemyskiego, później Góry Słonne, a zaraz po nich Bieszczady :) Połoniny po lewej stronie, później cały grzbiet, aż do charakterystycznie wypiętrzonej Chryszczatej.
Straciłem nieco czas który mógłbym przeznaczyć na dalszą jazdę, ale przecież dla takich widoków się jeździ, a nie dla samej jazdy.
bo nowy dzień wstaje... © Petroslavrz

Bieszczady z okolic Rzeszowa... widoczne o brzasku, przed wschodem słońca (Połonina Wetlińska i Smerek) © Petroslavrz

Kąkolówka-Ujazdy - Pogórze skąpane w morzu porannych mgieł, z widocznością sięgnającą Bieszczadów. © Petroslavrz

Kąkolówka-Ujazdy - Pogórze skąpane w morzu porannych mgieł, z widocznością sięgnającą Bieszczadów. © Petroslavrz

Dalej miałem jechać inaczej, żółtym szlakiem nad Łubnem, lecz zjazd do Wesołej okazał się bardziej kuszący. Szybko okazało się to błędem bo przez wzgląd na zimno, nie dało się rozpędzić, drogę w dół przebyłem więc niemal w całości z ręką na hamulcu. U dołu jeszcze gorzej, szron na trawie i przymrozek, ubrałem się od nowa i zacząłem kierować ku Kalwarii Nozdrzeckiej na wzgórzu Chełm, jednak nie dotarłem tam ze względu na temperaturę i niedostosowanie do niej moich butów (zwyczajnie nie chciałem by odmroziło mi stopy). Swoją drogą wiem teraz skąd wzięła się nazwa miejscowości HŁUDNO - bo ze względu na swoje położenie, jest tam pierońsko chłodno.
Uciekłem najbliższym możliwą drogą na górę, serpentynkami do przekaźnika nad Izdebkami, do których później zjechałem. Tam słynnymi serpentynami w kierunku Brzozowa, jednak na górze odbiłem w lewo, szutrem i strzępami asfaltu przez Wielką Górę gdzie jechaliśmy kiedyś na Wroczeń.
Tu w końcu zaczęła się prawdziwa jazda, temperatura się unormowała więc bez obaw szybko skręciłem w teren. Polne drogi, mozaika pól i lasów pokrywająca wzgórza nad doliną rzeki San, poranne morza mgieł, piękne widok... odkryłem tu kilka naprawdę fajnych nowych odcinków, aż dziw bierze, że nie biegnie nimi żaden szlak rowerowy (szlaki są tam, lecz prowadzone po asfaltowych drogach). Ogólnie nie wiem co jeszcze napisać, nie chce powielać, tego co jest opisane na zdjęciach... poza tym zdjęcia najlepiej to oddają.
Wiem tylko, że w późniejszej części trasy zabawę popsuły dwa kapcie, jeden na wzgórzu Przysnop gdzie kolczaste krzaczory postanowiły rozdarły mi oponę. Drugi na Grabówce, musiałem łatać dętkę. Przywaliłem dość mocno i poszły dwie szprychy, postanowiłem od razu je wydrzeć (w sumie tylne koło nie ma już trzech). W sumie pewnie ponad godzinę spędziłem jako wulkanizator, gdyż najpierw ściągnąć, a później założyć moje tak twarde opony jak Continental Traffic nie jest prostą sprawą.
czas zanurkować... / zjazd do Wesołej © Petroslavrz

brrr.... nieprzyjemne doznanie - odczuć pierwszy tej jesieni przymrozek... © Petroslavrz

wschód słońca... / serpentyny z Hłudna do Izdebek © Petroslavrz

wzgórze (448m) z przekaźnikiem na granicy między Hłudnem, a Izdebkami © Petroslavrz

Sucha Góra - najwyższe wzniesienie Pogórza Dynowskiego © Petroslavrz

charakterystyczne trzy wierzchołki Cergowej w Beskidzie Niskim © Petroslavrz

słynne serpentyny w Izdebkach / już z góry... © Petroslavrz

widoki na Góry Słonne, Pasmo Grabówki (Pogórze Dynowskie) i charakterystyczny Wroczeń © Petroslavrz

równie dobrze mógłbym napisać, że to np. Beskid Niski... i pewnie mało kto, na podstawie samego zdjęcia, by się połapał © Petroslavrz

krzyż na szczycie Łysej Góry (ok. 440 m n.p.m.) © Petroslavrz

cień podpowiada, że należy i tam wjechać... © Petroslavrz

widok z Wielkiego Działu, na Mały Dział (z przekaźnikiem) nad Dydnią. Za nim Góra Potockiego (zwana również Towarzyską). W tle Pogórze Przemyskie. © Petroslavrz

Pogórze Dynowskie - górka Mały Dział z Telewizyjną Stacji Retransmisyjną w Krzemiennej © Petroslavrz

g. Mały Dział © Petroslavrz

Końskie - dawna kaplica mszalna z roku 1939 pw. Andrzeja Boboli © Petroslavrz

Góry Sanocko-Turczańskie, aż po Kamienną Lawortę (Ustrzyki Dolne) © Petroslavrz

Dolina Sanu (Mrzygłód, Tyrawa Solna) i Pasmo Gór Słonnych podczas zdobywanie pewnej piekielne zarośniętej górki © Petroslavrz

wzgórze Przysnop (445m) na szlaku Ikon - niepozorne, ale spróbujcie je "zdobyć"... źle pisze, "przedrzeć się" tam... © Petroslavrz

jednakowoż Przysnop to i tak "kaszka z mleczkiem" w porównaniu do górującego po przeciwnej stronie Sanu (po prawej) szczytu Na Wysokim (586m n.p.m.) © Petroslavrz

najpierw wymieniałemm dętkę po Przysnopie, za parę chwil musiałem ją łatać na Paśmie Grabówki (za Głęboką Górą) © Petroslavrz

Bieszczady: od Rabiej Skały (1170m), przez Dziurkowiec (1188), Łopiennik (1069), Jasło (1153), Jawor (827), Hyrlatą (1102) po Pasmo Wysokiego Działu (Wołosań, 1071m) © Petroslavrz

Wracając chciałem zahaczyć o Strzałówkę gdzie chłopaki robili ognisko (relacja od Pawła), ale gdzieś za Brzozowem zadzwoniła żona, czy nie byłbym wcześniej, a później koleżanka z zaproszeniem na inne ognisko. Więc postanowiłem wracać do domu, główną drogą. Sorry chłopaki, ale mając do wyboru ognisko w wyłącznie męskim składzie, i ognisko mieszane musiałem wybrać to drugie :) nie było innej opcji. Bałem, się też, że jeśli zapuszczę się w teren to ponownie będę musiał łatać dętkę, a do tego nie miałbym już w tym dniu nerwów.
a na Strzałówce (Kopce Jasienickie) było ognisko z ekipą z Bikestats i forum.rowery.rzeszow.pl... troszkę żałuję, że jednak tam nie zawitałem. © Petroslavrz


Ten wyjazd pokazał mi, że jest jeszcze wiele ciekawych miejsc i wcale nie trzeba od razu porywać się na góry i odległe tereny by było ciekawie. Podczas tego wyjazdu widziałem kilka kolejnych potencjalnych celów do jazdy, wjazdu i przejazdu. W przybliżeniu chodzi o zakamarki gminy Dydnia, dość niedocenianej, nawet przeze mnie. Jeśli będzie jeszcze pogoda w tym roku to pewnie się tam wybiorę, a po wczorajszej Masie Krytycznej możliwe, że nie samotnie, a w jakimś większym składzie.

Tatry z Rzeszowa (okolic) III

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 22.10.2012 | Komentarze 1

Uchwycone przy okazji dłuższej trasy... do wpisu z której dopiero się zabieram (a, że czasu nie mam pewnie pojawi się z dużym opóźnieniem).
Tym razem polowałem na Tatry już poza granicami miasta Rzeszowa (7 km na południe). Tatry widoczne o wiele słabiej niż ostatnio (w czwartek), ale jednak ich zarys był dość wyraźny (a przynajmniej wyraźniejszy niż na zdjęciu, które gdzieś zgubiło rzeczywistą ostrość).
Tatry z okolic Rzeszowa © Petroslavrz


TATRY z Rzeszowa II

Czwartek, 18 października 2012 · dodano: 19.10.2012 | Komentarze 4

Najpierw jak dzień wcześniej służbowo...
Gdy już zrobiłem com miał zrobić, znajdowałem się akurat na Słocinie i było przed 18. Podjechałem przez pola do krzyża na Matysówce, a później pod przekaźnik na Łanach.
Tatry widoczne jak na dłoni (przypomnijmy: odległe o około 160km), tak wyraźnego ich zarysu z Rzeszowa nie widziałem jeszcze nigdy.
Niestety zdjęć nie mam, bo aparatu nie wziąłem, a komórka padła (gdyż jeżdżąc wcześniej słuchałem muzyki).
Na Tatry polowałem nie tylko ja, spotkałem jeszcze dwójkę innych fotografów pod przekaźnikiem :)
Jedna marna "foto-komórka" z Matysówki:
Matysówka... wśród jesiennych pól. © Petroslavrz


Służbowo + TATRY z Rzeszowa

Środa, 17 października 2012 · dodano: 19.10.2012 | Komentarze 0



Podgórze Rzeszowskie - klasycznie: Magdalenka (394m)

Środa, 10 października 2012 · dodano: 15.10.2012 | Komentarze 0

[Po pracy]
Dnia owego podrzeszowski klasyk wśród klasyków popełniłem
i wzgórze Magdalenką zwane, swym bicyklem się wyprawiłem.
Malawa - kościółek Marii Magdaleny © Petroslavrz


Rez. Wilcze (510m) przez niemowlaka zdobyty. Leonka najdłuższa trasa (75km) / z Radosławem

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 4

Wycieczka w 3-osobowym składzie: Petroslav, Radosław, Leonek.

Kilka lat wstecz z kolegą Radkiem często jeździliśmy po podkarpackich i podrzeszowskich zakamarkach. Teraz Radek jeździ mniej, takiej trasy nie robił dawno... więc został wyposażony w rower mojej małżonki z cienkimi oponami Schwalbe Marathon coby lżej mu się jechało. Planowaliśmy tę trasę w środę, lecz wówczas cały dzień padało. Wybraliśmy się więc w sobotę. Już wcześniej ustalone zostało, że Leonek pojedzie z nami. Z racji tego miał być to przejazd w spokojnym tempie, po łatwych odcinkach, głównie asfaltowych.
Skończyło się tak, że wyjazd można uznać za morderczy trening...
Rezerwat Wilcze - z widokami na Beskid Niski. Najdłuższa trasa Leonka (75km) © Petroslavrz

Na potęgę WILCZEGO czerepu, mocy przybywaj !!! © Petroslavrz

Najpierw całą drogę do Rez. Wilcze walczyliśmy z silnym wiatrem w twarz, więc o ekstensywnej jeździe z zachowaniem sił nie było mowy. Naprawdę ciężko się jechało. Gdy Wilcze mieliśmy w zasięgu wzroku postanowiłem, że z przysiółka Nowiny w Kąkolówce pojedziemy na skróty. Niestety pomyliłem się na rozjeździe pod sam koniec i musieliśmy wracać się pod górę 2km po wyboistej kamienistej drodze. Później jazda na przełaj przez las, trochę na ślepo, "na czuja" lecz wyjechaliśmy dokładnie na górze. Na miejscu krótki odpoczynek, zabawa z aparatami fotograficznymi, coś zjedliśmy, spotkaliśmy młodych rowerzystów z tamtejszych stron. Również pewne czynności przy dziecku, których relacji zaoszczędzę :P
Okazało się, że jest później niż przypuszczaliśmy, a Radek chciał zdążyć na mecz. Ruszyliśmy więc w dół żółtym szlakiem licząc, że będzie to najszybsza opcja - niestety przeliczyliśmy się... po początkowym zjeździe przez jesienny las, zamiast na przyjemną gruntową drogę natrafiliśmy na błotny trakt, gdyż trwają tam roboty drogowe, wszystko totalnie rozjeżdżone, a w miejscach przejazdu przez potoki brakowało mostów, znów więc straciliśmy czas, zmuszeni do noszenia rowerów. Leon wyraźnie się denerwował często pomrukując (jak to dobrze, że moje dziecko jest tak dzielne i nie płacze nawet w tak skrajnych okolicznościach). W końcu zjechaliśmy do asfaltu... cali przyozdobieni w błotne dekoracje. W tym momencie zdążyć na mecz wydawało się niemożliwością. W jaki sposób tego dokonaliśmy - nie mam pojęcia? Wiatr pomagał owszem, ale to chyba złość i adrenalina po wcześniejszych przygodach dodawała nam sił. Dawno tak krótki wyjazd nie dał mi tak popalić.

Leonkowi również, jesienna pogoda, nie jest jednak dobrą porą dla tak małego dziecka na tak długą jazdę. Troszkę się przeziębił... miejmy nadzieję, że dzięki tej jeździe tylko się zahartował :)

  • DST 68.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Październikowy transport miejski - cz.1/2

Poniedziałek, 1 października 2012 · dodano: 17.10.2012 | Komentarze 0

od 1 do 16.X