Info

avatar Ten blog prowadzi Piotr
z Rzeszowa.
Z bikestats.pl przejechałem 39927.69 kilometrów w tym 4703.37 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h.
Więcej o mnie.


button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Galeria zdjęć

(kolejność losowa)
Dla bardziej zainteresowanych geografią naszego kraju:
reBike.pl
Rzeszów, ul. Bożnicza 6


button stats bikestats.pl
Zaprzyjaźniony serwis rowerowy
Polecam :)

Gminy przemierzone na rowerze (w naszym kraju)


Wpisy archiwalne w kategorii

[ 0-25km ]

Dystans całkowity:6746.33 km (w terenie 329.24 km; 4.88%)
Czas w ruchu:86:26
Średnia prędkość:20.01 km/h
Maksymalna prędkość:73.60 km/h
Suma podjazdów:4711 m
Suma kalorii:18075 kcal
Liczba aktywności:224
Średnio na aktywność:30.12 km i 0h 54m
Więcej statystyk
  • DST 21.10km
  • Czas 01:22
  • VAVG 3:53km/h
  • Aktywność Bieganie

VII Półmaraton Rzeszowski - debiut bardzo udany, lecz mogło być lepiej...

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 4

VII Półmaraton Rzeszowski.
OPEN 26/841 (
Kat. Najlepszy Rzeszowianin - II miejsce.

Jestem zadowolony. Jak na debiut na tym dystansie nieźle :) Do złamania 1:20 (na tyle ostrzyłem sobie przed startem kły) zabrakło odrobiny pokory w początkowej części. Przypłaciłem kolką na ok. 10-11 km. Kryzys pokonałem, ale właśnie o te kilkadziesiąt sekund się rozchodziło... i związany z nią dyskomfort w środkowej części biegu.

Zaczynając od początku. Były to zawody w których tak naprawdę nie chciałem startować. Potrzebowałem jednak przetestować się po przetrenowanej zimie. Zobaczyć jak postępy i w gdzie obecnie jestem z formą.

Co dokładnie myślałem kilka dni przed startem:Straciłem przez ten półmaraton piękny wiosenny weekend (tydzień przed tą połówką miałem 3 dni wolnego, strasznie chciałem wybrać się w góry pobiegać, lub na rower (zwłaszcza, że znajomi zapraszali), jednak przed takim testem trzeba było nieco się zregenerować). Półmaraton strasznie mnie wstrzymuje, ogranicza i tak już ograniczoną wolność i czas wolny. Do tego stopnia, że czuję jakbym biegł za karę. Tyle, że przecież sam się zapisałem i chciałem/chce zadebiutować w zawodach na takim dystansie. Biegi uliczne to nie moja bajka. Chcę gór, błota, terenu, przyrody. Odreagować gdzieś z dala od cywlizacji. Zamiast tego będę miał oklepane ulice, jedynie nieco szybciej niż zwykle goniąc po nich za cyferkami, durnymi cyferkami na mecie. Jestem zły i nie powiem co mnie trafia... lecz może to i dobrze... w niedzielę wraz z sygnałem startu, uderzę z całą swoją złością, przekuję ją w dodatkowe siły.

Wspomniana złość oczywiście w niczym nie pomogła. Koledzy z zespołu wskazywali mi na starcie doświadczonego, dobrego pacemakera, który biegł właśnie na wynik 1:20. Ja jednak jak na żółtodzioba przystało wystrzeliłem początkowo do przodu
Pierwszy kilometr był najszybszym z całości przebiegniętego dystansu (prawie 30 sekund szybszy niż przedstartowa rozpiska). Wszelkie przedstartowe założenia czyli taktyka NEGATIVE SPLIT i powolne rozpędzanie się... poszły się... poszły sobie gdzieś :)
Mimo lekkiej kolki w połowie dystansu i odwrotnej taktyki (zwalniałem zamiast się rozpędzać) wciąż pozostawałem bardzo wysoko do około 16 km. W pewnym momencie wyprzedził mnie Józef Kubik - legenda biegania w naszych stronach, (kiedyś był kolarzem bodaj nawet zawodowym), pomyślałem sobie - cholera co ja tu robię? Jakim cudem przebiegłem tyle przed Józiem!? Jednak postanowiłem ostro siedzieć mu na plecach. Jak widać na zdjęciu nawet się cieszyłem i potrafiłem uśmiechać...

Niestety wtedy przyszło mi zapłacić za błędy, za zbytni optymizm. Przyszedł po mnie gościu znany kolarskim środowisku jako Człowiek z Młotem. [schowany jest za zakrętem (nie wiesz za którym) i czeka na Ciebie. Kiedy masz dziarskie nogi, wali Cię swoim wielkim, starym młotem w kark zmieniając Cię we wrak.] Po prostu odcina prąd. Wydawało mi się, że okropnie zwalniam, nagle kolejni zawodnicy którzy rozpoczęli rozsądniej zaczęli mnie wyprzedzać. Wyprzedził mnie wskazywany na starcie pacemaker. Wiedziałem, że muszę za nim gonić, jednak nogi nijak nie chciały przyśpieszyć. Modliłem się o by już to ukończyć, o koniec tej mordęgi, marzyłem by przenieść się w czasie na metę. Przegrywałem zawody w głowie. Dziś wiem, że chodziło o mentalność, która nie pozwalała mi wówczas wyjść poza strefę komfortu. Męczyłem się biegiem, kusiło nawet by się zatrzymać. Tak było do około 700 metrów przed metą. Spotkałem tu kibicujących w okolicy Mostu Zamkowego znajomych oraz żonę, którzy krzyczeli na mnie, choć nie do końca pojmowałem co. Z całości usłyszałem: Jedziesz!!!
Totalnie się przełamałem, porzuciłem strefę komfortu, zarzuciłem mordercze tempo, napieprzałem ile fabryka dała, starając się odzyskać stracone pozycje, wyłączyłem myślenie. Byłem czystą mocą :) Na metę wpadłem rycząć. Udało się. Teraz dla odmiany żałowałem, że trasa nie ciągnęła się dalej.
Żona zaraz poinformowała mnie, że mimo gorszego niż zakładałem wyniku, wykonałem inne przedstartowe założenie i zdobyłem 2 miejsce wśród rzeszowskich biegaczy. (Pierwsze było pewne jeszcze przed startem - zajął je Michał Gąsiorski z czasem 1:08:40, będący na podium OPEN, 3-miejsce, przegrywając jedynie z dwoma cudzoziemcami). Swojego konkurenta Grzegorza Złotka wyprzedziłem o 1 sekundę, na ostatnich metrach, kilkoma ostatnimi krokami, nie będąc tego świadomym. Inna sprawa, że na finiszu niczego nie byłem świadomy :P Widziałem jedynie migawki, mignęło mi, że doganiam zieloną koszulkę, zieloną koszulkę, która wcześniej była daleko (100-200 metrów) z przodu (akurat należała ona Grzegorza).
Grzesiek jest doświadczonym maratończykiem, wzorem i inspiracją dla wielu z nas, którego wyniki i czasy jeszcze do niedawna wydawały mi się kosmicznymi. Zastanawiam się czy gdybym rozpoznał go wtedy na trasie, to miałbym czelność odebrać mu to miejsce. Przyznam, że nieco źle się z tym czułem. Ale cóż, sport to sport... to walka i rywalizacja. Jednak jeśli Grzesiek jakimś przypadkiem by to czytał, to chciałbym przeprosić, bardziej zasłużyłeś na miano drugiego w naszym mieście. Przepraszam, również za to, że po biegu nie za bardzo odpowiadałem na to co do mnie mówiłeś, ale szumiało mi w uszach, nie do końca kontaktowałem, poza tym syn plątał mi się pod nogami i musiałem pilnować go i uważać co robi.


Co do samego półmaratonu, będącego testem formy, cóż nie do końca się przetestowałem, to znaczy nie zrobiłem tego tak jakbym chciał, nie tak jak należało to zrobić. Sądząc po końcówce, gdybym lepiej rozłożył siły mogłem złamać nie tylko 1:20h, myślę, że 1:18 było w zasięgu. Póki co na taki wynik muszę jednak poczekać i zasłużyć mądrością i pokorą podczas biegu.


Zaległości (23-27 III)

Czwartek, 27 marca 2014 · dodano: 09.04.2014 | Komentarze 0



  • DST 10.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 00:36
  • VAVG 3:36km/h
  • Aktywność Bieganie

I Bieg Niezłomnych - Dylągówka (10km - bieg przełajowy)

Niedziela, 16 marca 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 1

Wiatr, deszcz i błoto nie odstraszyły uczestników biegu przełajowego Niezłomnych w Dylągówce. - cytat ze strony TVP Rzeszów.

Nie przewidywałem tego startu, moimi pierwszymi oficjalnymi zawodami w tym sezonie miał być Półmaraton Rzeszowski - 6 kwietnia. Jednak 2 marca na I Spotkaniu Biegowym dostałem ulotkę biegu przełajowego po Paśmie Ostrej Góry w niezbyt oddalonej od Rzeszowa Dylągówce. Pierwotnie miał być to bieg narciarski, ale z uwagi na brak zimy w tym roku, organizatorzy podjęli w lutym decyzje, że odbędzie się jako impreza biegowa. Postanowiłem wystartować jako, że tereny ładne i ciekawe, a bieg na świeżym powietrzu. Treningowo, nie oszczędzając się specjalnie przed tymi zawodami, ot kolejny mocniejszy trening.

W dzień zawodów pogoda była paskudna, śnieg, deszcz, temperatura około 0 stopni. Ucieszyłem się, lubię takie ekstremalne warunki :) Technika biegowa zejdzie na drugi plan, będzie się liczyć siła, stopień zahartowania i obycie z błotem, a to z racji przyzwyczajenia do MTB nie będzie dla mnie wyzwaniem.

Po biegu wszyscy narzekali na warunki, na błoto, na wszystko... Nie wiem dlaczego. W skali błot z którymi walczyłem na rowerze to było jakieś 4/10 natomiast przebiec przez nie bez roweru, zwyczajnie żaden problem...

Nie przedłużając. WYGRAŁEM.

Na pewnym portalu w dniu startu odpisałem znajomemu: Myślałem, że będę musiał bardziej się postarać. Pierwsze 3 km siedziałem na plecach bardzo pewnemu siebie zawodnikowi, który biega maraton w 2:40 (w dodatku jakiś żołnierz, czy komandos). Jednak na podbiegach był... słaby, a jego buty nie miały odpowiedniego bieżnika. Wyprzedziłem bo wybijał mnie z rytmu. Chwile mnie gonił, a później zniknął... ponoć zgubił buta w błocie i pomylił trasę. Końcówka już na spokojnie, wiedziałem, że nikt mnie nie dogoni.
Przez te zawody nie zrobiłem długiego wybiegania :P Straciłem dużo czasu na dojazd, oczekiwanie na oficjalną dekorację i powrót. Najchętniej z mety pobiegłbym do Rzeszowa :) Niepotrzebnie wygrałem :P Zatrzymali mnie organizatorzy i co gorsza telewizja. Musiałem męczyć się przed kamerą...





Luty 2014 - Rower

Sobota, 1 lutego 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 0

Zaległości, nic szczególnego, miejskie kursy + kilka razy treningowe podjazdy - tu zawsze na Łany pod przekaźnik - warianty różne (przeważnie 17% nachylenia ul. Rodzinną, podjeżdżałem też ul. Źródlaną, Smosarskiej (tu miejscami jest chyba więcej niż na sławnej 17-stce, i na pewno dłużej lub atakowałem od strony Tyczyna).

Po Rzeszowie

Poniedziałek, 2 września 2013 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 0



Kilkadni.rar

Piątek, 30 sierpnia 2013 · dodano: 28.02.2014 | Komentarze 0

Spakowane razem.

Dwa podjazdy po kilkanaście % - regeneracyjnie :)

Wtorek, 27 sierpnia 2013 · dodano: 28.02.2014 | Komentarze 0

Regeneracyjnie + 2 pojazdy: Przekaźnik Matysówka-Łany (17%), Matysówka (ul. Kiepury)

Rajd Rzeszowski 2013 - OS 5. "Nowy Świat"

Piątek, 9 sierpnia 2013 · dodano: 27.02.2014 | Komentarze 0

Kibicowanie na trasie Rajdu Rzeszowskiego 2013 - OS 5. "Nowy Świat".



Lipiec 2013 - pozostałe km rowerowe

Środa, 31 lipca 2013 · dodano: 26.02.2014 | Komentarze 0

124 km - zbiorczy dystans, głównie po Rzeszowie.

Z licznika. Po Rzeszowie - praca, dojazdy, wycieczki z Leonkiem.

Czwartek, 30 maja 2013 · dodano: 01.06.2013 | Komentarze 0

Tyle w dn. 8-30.V.2013 nabiło się na liczniku.
Mało jeździłem. Z Leonem jeździliśmy na przeróżne place zabaw. Postanowiłem sobie przy okazji jeździć po zakamarkach Rzeszowa. Nawet we własnym mieście można znaleźć nigdy nieodwiedzone obszary, podwórza, ścieżki, polne przejazdy.