Info

avatar Ten blog prowadzi Piotr
z Rzeszowa.
Z bikestats.pl przejechałem 39927.69 kilometrów w tym 4703.37 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h.
Więcej o mnie.


button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Galeria zdjęć

(kolejność losowa)
Dla bardziej zainteresowanych geografią naszego kraju:
reBike.pl
Rzeszów, ul. Bożnicza 6


button stats bikestats.pl
Zaprzyjaźniony serwis rowerowy
Polecam :)

Gminy przemierzone na rowerze (w naszym kraju)


Wpisy archiwalne w kategorii

~ Okolice Rzeszowa

Dystans całkowity:11005.84 km (w terenie 1472.85 km; 13.38%)
Czas w ruchu:445:04
Średnia prędkość:19.69 km/h
Maksymalna prędkość:76.70 km/h
Suma podjazdów:31309 m
Suma kalorii:66415 kcal
Liczba aktywności:220
Średnio na aktywność:50.03 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Blizzard Ride

Czwartek, 3 stycznia 2013 · dodano: 24.03.2013 | Komentarze 0

Matysówka, Tyczyn, św.Roch.


Pogórze Dynowskie z widokami na Bieszczady / Izdebkiskie serpentyny, Wielki i Mały Dział nad Dydnią, Głęboka Góra, Pasmo Grabówki...

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 5

Wyjechałem po 5. Powitał mnie chłód i ciemność nocy.
Za Błażową mój zaspany wzrok począł witać się z pierwszymi promieniami słońca. Na podjeździe do przysiółka Ujazdy w Kąkolówce, zorientowałem się, że w powietrzu zachodzi inwersja czyli, że na szczytach jest cieplej niż w dolinach. Na szczycie zostałem w samej koszulce, mimo że kilka kilometrów wcześniej na dole zamarzałem w dodatkowej kurtce i swetrze. Skoro tak to postanowiłem poczekać chwilę przy przekaźniku, przeznaczając czas na śniadanie i porządne nawodnienie organizmu i sprawdzić czy inwersja umożliwi jakieś dalsze obserwacje. Wraz z coraz jaśniejszym niebem podczas brzasku, pojawiły się pierwsze zarysy gór, najpierw wyższe partie Pogórza Przemyskiego, później Góry Słonne, a zaraz po nich Bieszczady :) Połoniny po lewej stronie, później cały grzbiet, aż do charakterystycznie wypiętrzonej Chryszczatej.
Straciłem nieco czas który mógłbym przeznaczyć na dalszą jazdę, ale przecież dla takich widoków się jeździ, a nie dla samej jazdy.
bo nowy dzień wstaje... © Petroslavrz

Bieszczady z okolic Rzeszowa... widoczne o brzasku, przed wschodem słońca (Połonina Wetlińska i Smerek) © Petroslavrz

Kąkolówka-Ujazdy - Pogórze skąpane w morzu porannych mgieł, z widocznością sięgnającą Bieszczadów. © Petroslavrz

Kąkolówka-Ujazdy - Pogórze skąpane w morzu porannych mgieł, z widocznością sięgnającą Bieszczadów. © Petroslavrz

Dalej miałem jechać inaczej, żółtym szlakiem nad Łubnem, lecz zjazd do Wesołej okazał się bardziej kuszący. Szybko okazało się to błędem bo przez wzgląd na zimno, nie dało się rozpędzić, drogę w dół przebyłem więc niemal w całości z ręką na hamulcu. U dołu jeszcze gorzej, szron na trawie i przymrozek, ubrałem się od nowa i zacząłem kierować ku Kalwarii Nozdrzeckiej na wzgórzu Chełm, jednak nie dotarłem tam ze względu na temperaturę i niedostosowanie do niej moich butów (zwyczajnie nie chciałem by odmroziło mi stopy). Swoją drogą wiem teraz skąd wzięła się nazwa miejscowości HŁUDNO - bo ze względu na swoje położenie, jest tam pierońsko chłodno.
Uciekłem najbliższym możliwą drogą na górę, serpentynkami do przekaźnika nad Izdebkami, do których później zjechałem. Tam słynnymi serpentynami w kierunku Brzozowa, jednak na górze odbiłem w lewo, szutrem i strzępami asfaltu przez Wielką Górę gdzie jechaliśmy kiedyś na Wroczeń.
Tu w końcu zaczęła się prawdziwa jazda, temperatura się unormowała więc bez obaw szybko skręciłem w teren. Polne drogi, mozaika pól i lasów pokrywająca wzgórza nad doliną rzeki San, poranne morza mgieł, piękne widok... odkryłem tu kilka naprawdę fajnych nowych odcinków, aż dziw bierze, że nie biegnie nimi żaden szlak rowerowy (szlaki są tam, lecz prowadzone po asfaltowych drogach). Ogólnie nie wiem co jeszcze napisać, nie chce powielać, tego co jest opisane na zdjęciach... poza tym zdjęcia najlepiej to oddają.
Wiem tylko, że w późniejszej części trasy zabawę popsuły dwa kapcie, jeden na wzgórzu Przysnop gdzie kolczaste krzaczory postanowiły rozdarły mi oponę. Drugi na Grabówce, musiałem łatać dętkę. Przywaliłem dość mocno i poszły dwie szprychy, postanowiłem od razu je wydrzeć (w sumie tylne koło nie ma już trzech). W sumie pewnie ponad godzinę spędziłem jako wulkanizator, gdyż najpierw ściągnąć, a później założyć moje tak twarde opony jak Continental Traffic nie jest prostą sprawą.
czas zanurkować... / zjazd do Wesołej © Petroslavrz

brrr.... nieprzyjemne doznanie - odczuć pierwszy tej jesieni przymrozek... © Petroslavrz

wschód słońca... / serpentyny z Hłudna do Izdebek © Petroslavrz

wzgórze (448m) z przekaźnikiem na granicy między Hłudnem, a Izdebkami © Petroslavrz

Sucha Góra - najwyższe wzniesienie Pogórza Dynowskiego © Petroslavrz

charakterystyczne trzy wierzchołki Cergowej w Beskidzie Niskim © Petroslavrz

słynne serpentyny w Izdebkach / już z góry... © Petroslavrz

widoki na Góry Słonne, Pasmo Grabówki (Pogórze Dynowskie) i charakterystyczny Wroczeń © Petroslavrz

równie dobrze mógłbym napisać, że to np. Beskid Niski... i pewnie mało kto, na podstawie samego zdjęcia, by się połapał © Petroslavrz

krzyż na szczycie Łysej Góry (ok. 440 m n.p.m.) © Petroslavrz

cień podpowiada, że należy i tam wjechać... © Petroslavrz

widok z Wielkiego Działu, na Mały Dział (z przekaźnikiem) nad Dydnią. Za nim Góra Potockiego (zwana również Towarzyską). W tle Pogórze Przemyskie. © Petroslavrz

Pogórze Dynowskie - górka Mały Dział z Telewizyjną Stacji Retransmisyjną w Krzemiennej © Petroslavrz

g. Mały Dział © Petroslavrz

Końskie - dawna kaplica mszalna z roku 1939 pw. Andrzeja Boboli © Petroslavrz

Góry Sanocko-Turczańskie, aż po Kamienną Lawortę (Ustrzyki Dolne) © Petroslavrz

Dolina Sanu (Mrzygłód, Tyrawa Solna) i Pasmo Gór Słonnych podczas zdobywanie pewnej piekielne zarośniętej górki © Petroslavrz

wzgórze Przysnop (445m) na szlaku Ikon - niepozorne, ale spróbujcie je "zdobyć"... źle pisze, "przedrzeć się" tam... © Petroslavrz

jednakowoż Przysnop to i tak "kaszka z mleczkiem" w porównaniu do górującego po przeciwnej stronie Sanu (po prawej) szczytu Na Wysokim (586m n.p.m.) © Petroslavrz

najpierw wymieniałemm dętkę po Przysnopie, za parę chwil musiałem ją łatać na Paśmie Grabówki (za Głęboką Górą) © Petroslavrz

Bieszczady: od Rabiej Skały (1170m), przez Dziurkowiec (1188), Łopiennik (1069), Jasło (1153), Jawor (827), Hyrlatą (1102) po Pasmo Wysokiego Działu (Wołosań, 1071m) © Petroslavrz

Wracając chciałem zahaczyć o Strzałówkę gdzie chłopaki robili ognisko (relacja od Pawła), ale gdzieś za Brzozowem zadzwoniła żona, czy nie byłbym wcześniej, a później koleżanka z zaproszeniem na inne ognisko. Więc postanowiłem wracać do domu, główną drogą. Sorry chłopaki, ale mając do wyboru ognisko w wyłącznie męskim składzie, i ognisko mieszane musiałem wybrać to drugie :) nie było innej opcji. Bałem, się też, że jeśli zapuszczę się w teren to ponownie będę musiał łatać dętkę, a do tego nie miałbym już w tym dniu nerwów.
a na Strzałówce (Kopce Jasienickie) było ognisko z ekipą z Bikestats i forum.rowery.rzeszow.pl... troszkę żałuję, że jednak tam nie zawitałem. © Petroslavrz


Ten wyjazd pokazał mi, że jest jeszcze wiele ciekawych miejsc i wcale nie trzeba od razu porywać się na góry i odległe tereny by było ciekawie. Podczas tego wyjazdu widziałem kilka kolejnych potencjalnych celów do jazdy, wjazdu i przejazdu. W przybliżeniu chodzi o zakamarki gminy Dydnia, dość niedocenianej, nawet przeze mnie. Jeśli będzie jeszcze pogoda w tym roku to pewnie się tam wybiorę, a po wczorajszej Masie Krytycznej możliwe, że nie samotnie, a w jakimś większym składzie.

Tatry z Rzeszowa (okolic) III

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 22.10.2012 | Komentarze 1

Uchwycone przy okazji dłuższej trasy... do wpisu z której dopiero się zabieram (a, że czasu nie mam pewnie pojawi się z dużym opóźnieniem).
Tym razem polowałem na Tatry już poza granicami miasta Rzeszowa (7 km na południe). Tatry widoczne o wiele słabiej niż ostatnio (w czwartek), ale jednak ich zarys był dość wyraźny (a przynajmniej wyraźniejszy niż na zdjęciu, które gdzieś zgubiło rzeczywistą ostrość).
Tatry z okolic Rzeszowa © Petroslavrz


Podgórze Rzeszowskie - klasycznie: Magdalenka (394m)

Środa, 10 października 2012 · dodano: 15.10.2012 | Komentarze 0

[Po pracy]
Dnia owego podrzeszowski klasyk wśród klasyków popełniłem
i wzgórze Magdalenką zwane, swym bicyklem się wyprawiłem.
Malawa - kościółek Marii Magdaleny © Petroslavrz


Rez. Wilcze (510m) przez niemowlaka zdobyty. Leonka najdłuższa trasa (75km) / z Radosławem

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 4

Wycieczka w 3-osobowym składzie: Petroslav, Radosław, Leonek.

Kilka lat wstecz z kolegą Radkiem często jeździliśmy po podkarpackich i podrzeszowskich zakamarkach. Teraz Radek jeździ mniej, takiej trasy nie robił dawno... więc został wyposażony w rower mojej małżonki z cienkimi oponami Schwalbe Marathon coby lżej mu się jechało. Planowaliśmy tę trasę w środę, lecz wówczas cały dzień padało. Wybraliśmy się więc w sobotę. Już wcześniej ustalone zostało, że Leonek pojedzie z nami. Z racji tego miał być to przejazd w spokojnym tempie, po łatwych odcinkach, głównie asfaltowych.
Skończyło się tak, że wyjazd można uznać za morderczy trening...
Rezerwat Wilcze - z widokami na Beskid Niski. Najdłuższa trasa Leonka (75km) © Petroslavrz

Na potęgę WILCZEGO czerepu, mocy przybywaj !!! © Petroslavrz

Najpierw całą drogę do Rez. Wilcze walczyliśmy z silnym wiatrem w twarz, więc o ekstensywnej jeździe z zachowaniem sił nie było mowy. Naprawdę ciężko się jechało. Gdy Wilcze mieliśmy w zasięgu wzroku postanowiłem, że z przysiółka Nowiny w Kąkolówce pojedziemy na skróty. Niestety pomyliłem się na rozjeździe pod sam koniec i musieliśmy wracać się pod górę 2km po wyboistej kamienistej drodze. Później jazda na przełaj przez las, trochę na ślepo, "na czuja" lecz wyjechaliśmy dokładnie na górze. Na miejscu krótki odpoczynek, zabawa z aparatami fotograficznymi, coś zjedliśmy, spotkaliśmy młodych rowerzystów z tamtejszych stron. Również pewne czynności przy dziecku, których relacji zaoszczędzę :P
Okazało się, że jest później niż przypuszczaliśmy, a Radek chciał zdążyć na mecz. Ruszyliśmy więc w dół żółtym szlakiem licząc, że będzie to najszybsza opcja - niestety przeliczyliśmy się... po początkowym zjeździe przez jesienny las, zamiast na przyjemną gruntową drogę natrafiliśmy na błotny trakt, gdyż trwają tam roboty drogowe, wszystko totalnie rozjeżdżone, a w miejscach przejazdu przez potoki brakowało mostów, znów więc straciliśmy czas, zmuszeni do noszenia rowerów. Leon wyraźnie się denerwował często pomrukując (jak to dobrze, że moje dziecko jest tak dzielne i nie płacze nawet w tak skrajnych okolicznościach). W końcu zjechaliśmy do asfaltu... cali przyozdobieni w błotne dekoracje. W tym momencie zdążyć na mecz wydawało się niemożliwością. W jaki sposób tego dokonaliśmy - nie mam pojęcia? Wiatr pomagał owszem, ale to chyba złość i adrenalina po wcześniejszych przygodach dodawała nam sił. Dawno tak krótki wyjazd nie dał mi tak popalić.

Leonkowi również, jesienna pogoda, nie jest jednak dobrą porą dla tak małego dziecka na tak długą jazdę. Troszkę się przeziębił... miejmy nadzieję, że dzięki tej jeździe tylko się zahartował :)

Borek Stary i podrzeszowskie górki z Leonkiem

Czwartek, 27 września 2012 · dodano: 30.09.2012 | Komentarze 0

Dzień z synkiem, pogoda ładna więc wybraliśmy się odrobinę pojeździć.
Leon przed grotą i cudownym źródełku przy Sanktuarium MB Boreckiej © Petroslavrz


Kursowanie po Rzeszowie

Poniedziałek, 17 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 0

Praca + załatwienie kilku spraw... więcej jeżdżenia niż przypuszczałem.

na Magdalenkę z synkiem + Skandia Maraton Lang Team 2012 Rzeszów

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 1

Na Magdalenkę wybieraliśmy się od dłuższego czasu, bo nawet gdy Leon nie jeździł jeszcze w foteliku - chciałem wybrać się tam z nim pieszo... lecz zawsze coś wypadało. Również i podczas tego weekendu w sobotę powstrzymała nas pogoda, ale w niedziele lekko się wypogodziło więc pojechaliśmy. Zbiegło się to w czasie z rzeszowską Skandią więc przy okazji chwilę pokibicowaliśmy, a gdzieniegdzie jechaliśmy razem z zawodnikami, tudzież lekko im przeszkadzając. Fajnie było, a plan został zrealizowany: Leon pierwszy podjechał na szczyt tego kultowego podrzeszowskiego wzgórza. W sumie podjeżdżać musieliśmy na dwa razy by nie jechać zawodnikom pod prąd (najpierw od Rocha później od Malawy).
bufet na trasie Skandii Maratonu © Petroslavrz

Leonek pierwszy raz na Magdalence © Petroslavrz

a to nasz "bufet" © Petroslavrz

jadą... - najwyższy punkt trasy © Petroslavrz

widoczność dziś duża... © Petroslavrz

Skandia Maraton 2012 - Rzeszów - na mecie © Petroslavrz



Pierwsza trasa Leona. Sobotnie górki z tatą. (Podgórze Rzeszowskie)

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 6

Późnym rankiem z Leonkiem wybraliśmy się w naszą pierwszą trasę.

Z racji tego, że nie wiedziałem jak dziecko zareaguje na jazdę w foteliku nie miałem konkretnego pomysłu gdzie jechać. Pojechaliśmy więc bulwarami, ścieżką nad Wisłokiem, później nad Zalew i Żwirownie. Na początku synek nic nie mówił i zachowywał duży dystans do jazdy (misterna konsternacja), lecz z każdą chwilą coraz bardziej się rozkręcał. Widać rozgryzł to nowe doświadczenie i zaczynało mu się ono podobać. Zrobiliśmy sobie przerwę (na karmienie kaczek), po której wyruszyliśmy na konkretniejsze tereny, na początek słynny 17% podjazd do przekaźnika na Łanach. Później Matysówka i na Rocha. Podjazdy z dodatkowym obciążeniem z przodu pokonuje się naprawdę wygodnie.
Świetna zabawa. Piszczeliśmy, śpiewaliśmy, krzyczeliśmy, widzieliśmy różne zwierzątka i drzewka.
Zupełnie niepotrzebnie zastanawialiśmy się czy 8 miesięcy do dobry wiek na rozpoczęcie jazdy w foteliku. Wcześniej mieliśmy z żoną nie próbować tego w tym roku i jazdę w foteliku odłożyć do wiosny, początku kolejnego sezonu.
Jednak widząc jak rozwija się Leonek zarówno pod względem motorycznym jak i intelektualnym stwierdziliśmy, że jest już gotowy. Silne chłopisko przy meblach chodzi przy meblach od początku lipca, jeśli nie dłużej, a teraz wyrywa się do samodzielnego chodzenia. Gada, śpiewa itd...
Sądzę, że z tak małym dzieckiem w grę wchodzi jedynie jazda w przednim foteliku, gdzie ma się je cały czas na widoku pod kontrolą, nadzorem i opieką. Malec słyszy więcej i dokładniej co się do niego mówi i widoki na pewno ma ciekawsze...
Później po zasłużonej poobiedniej drzemce pojechaliśmy jeszcze do mamy do pracy i z nią wróciliśmy w trójkę rowerami przez rzeszowskie ulice.
Leon zachwycony z nowym sposobem spędzania czasu :) © Petroslavrz

pod przekaźnikiem na Łanach © Petroslavrz

widoki na Pogórze © Petroslavrz


Pogórze Dynowskie: chybkim tempem na Hyb (437 m) jazda... i chyba na Hyba szczycie byłem...

Piątek, 17 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 4

...celu chyba nie chybiłem :P

W Domaradzu na Pogórzu Dynowskim jest góra którą ludzie nazywają Chyb. Nikt nie wie skąd nazwa ta się wzięła, być może jest starsza niz sam
Domaradz, być może sięga czasów gdy wsi jeszcze nie było a na jej miejscu stało grodzisko prasłowiańskie.
Jakkolwiek by nie było, faktem jest iż ludzie zawsze byli
pewni że góra ta jest pełna tajemnic i niebezpiecznie jest wybierać się na szczyt po zmroku. Po co zresztą normalny człowiek wchodził by na górę...
(reszta zapożyczonego tekstu tutaj: http://mojekarpaty.republika.pl/legendy.html)

Tytułową górkę mijałem już dziesiątki (jeśli nie setki) razy jeżdżąc rowerem (i nie tylko, gdyż u jej podnóży biegnie krajowa droga nr 9) w różne inne miejsca, bądź z nich wracając. Zawsze było jakoś nie po drodze... Często wpatrywałem się w to wzniesienie, kilka lat temu nawet planowałem tam wjechać, ale później myśli takowe zanikły. I dobrze się stało gdyż teraz z chęcią zabrałem się za odkrywanie nowych terenów na terenach które ogólnie traktuje jako "dobrze mi znane" - w tym miejscu dziękujeMiciowi, gdyż dzięki jego wyjazdowi, pomysł ten odnalazł się w zakamarkach mojego umysłu, odżył i został wprowadzony w życie.

Hyb czy też Chyb specjalnie nie zachęca do jazdy czy włażenia na niego gdyż nie prowadzi tam żaden szlak turystyczny, a teren wokół jest oddzielony jest oceanem zarośli i gęstym lasem (odrobinę łatwiej jest, od drogi asfaltowej Blizne-Golcowa). Również w porównaniu do okolicznych wzniesień nie jest specjalnie atrakcyjny, niższy od swoich sąsiadów. Kawał lasu na górce. Powiedziałbym, że na nic tam nie ma, gdyby nie fakt, że znalazłem wysoki drewniany butwiejący już krzyż z 1966 roku (jest on zaznaczony na mapach), a nieco dalej w szczytowej części Hybu małą metalową kapliczkę. Na początku obecnego stulecia przez chwilę o Hybie zrobiło się głośno ze względu na planowaną budowę monstrualnego krzyża nad Domaradzem - 177 metrów :) Jednakowoż wszystko skończyło się w sferze marzeń ówczesnych samorządowców i proboszcza.

Odczułem ponownie jak dobrze jest pojeździć po okolicach Rzeszowa, po naszym Pogórzu bez wielkiego plecaka, bez pakowania i całego zamieszania logistycznego związanego z dalszym wyjazdem. Nie robiłem tego bodajże od maja lub kwietnia. Dojazd i powrót asfaltem gdyż nie było zbyt wiele czasu, utrzymywałem średnią pod 30 km/h, ile dokładnie nie wiem bo nie używam licznika. W każdym razie szybko jak diabli, ile tylko pary w nogach.
Domaradz i pasmo Hybu (Podhyb 390m) © Petroslavrz

ser(pentyny) z dziurami... © Petroslavrz

sąsiednie górki: najbliżej Strzałówka, a dalej to już Sucha Góra i reszta ekipy © Petroslavrz

na Hyb nie jest ciężko wjechać pod względem sportowym... tam ciężko w ogóle znaleźć odnaleźć przejezdną drogę prowadzącą do grzbietu © Petroslavrz

Podhyb 390 m n.p.m. - najbardziej na północ wysunięta część pasma Hybu, drewniany krzyż z 1966 r. © Petroslavrz

u góry szlak całkiem całkiem. Poszukiwania właściwego Hybu (437 m n.p.m.). Może tutaj... © Petroslavrz

Hyb (437 m) chyba... © Petroslavrz

nie wiem gdzie ten Hyb, chyba nie ma Hyba. Ech ta moja centymetrowa dokładność w zdobywaniu górek, dziś mi przeszkadzała. Jakiś znaczek w ziemi - Hyb? - pewności nie mam. © Petroslavrz

Krzyż gdzieś na paśmie Chybu, zapomniane miejsce... przynajmniej takie sprawia wrażenie... © Petroslavrz

krzaki, pokrzywy, kolce, urywające się leśne trakty, błądzenie i inne ciekawostki podczas zjazd do Golcowej... w tle Pasmo Wilczego © Petroslavrz