Info

avatar Ten blog prowadzi Piotr
z Rzeszowa.
Z bikestats.pl przejechałem 39927.69 kilometrów w tym 4703.37 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h.
Więcej o mnie.


button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Galeria zdjęć

(kolejność losowa)
Dla bardziej zainteresowanych geografią naszego kraju:
reBike.pl
Rzeszów, ul. Bożnicza 6


button stats bikestats.pl
Zaprzyjaźniony serwis rowerowy
Polecam :)

Gminy przemierzone na rowerze (w naszym kraju)


Wpisy archiwalne w kategorii

[ 50-100km ]

Dystans całkowity:5656.50 km (w terenie 1149.36 km; 20.32%)
Czas w ruchu:238:19
Średnia prędkość:18.79 km/h
Maksymalna prędkość:76.70 km/h
Suma podjazdów:32856 m
Suma kalorii:37625 kcal
Liczba aktywności:83
Średnio na aktywność:68.15 km i 3h 36m
Więcej statystyk

Świt nowego sezonu / Zaśnieżone lasy na skraju Pogórza (okolice Czudca)

Piątek, 29 marca 2013 · dodano: 30.03.2013 | Komentarze 2

Myślę, że jest to moje rozpoczęcie sezonu. Trasa nie była, aż tak długą ani spektakularną jaką planowałem otworzyć sezon 2013, ale nie zawsze jest tak jak człowiek sobie to zaplanuje. Ta zima dobitnie nam to pokazuje. Święta Wielkanocne ze śniegiem. Chyba nikt nie przypuszczał w 2012 roku, że tak będzie to wyglądało.
Mimo przedświątecznego zamieszania i czas na rower się znalazł. Wszystko od chęci zależy, taka prawda. A te wróciły :) Nastąpiło pewne przełamanie. Oprócz samych chęci wróciła ekscytacja z jazdy. Na powrót czułem wiatr we włosach, szlak pod nogami, adrenalinę miejscami, zmęczenie na podjazdach gdy brakowało sił, ogólnie coś pozytywnego... nie potrafię tego nazwać, ale to coś wróciło.
Trasa nie była szczególna, krótka, po skraju pogórza, kilka mniejszych górek. Szczególne jednak jej okoliczności.
Polowałem na trop wiosny, jakiś jej zwiastun lub ślad. Nie znalazłem. Jakiś zielony listek, kwiatka, śnieżnicę, przebiśniega. Wbrew kalendarzowi zima wciąż mocno trzyma naszą część świata w swoich objęciach.
Wyjechałem w końcu z mroku, z zimowej nocy. Nastąpił, brzask później świt i wschód słońca. ŚWIT NOWEGO SEZONU. Miało być symbolicznie i tak właśnie było.
Cisza... Księżycowa poświata... Wycie opon do księżyca... © Petroslavrz

Krzyż Milenijny w Niechobrzu © Petroslavrz

Jutrznia pod krzyżem. Moment wielkopiątkowej zadumy i refleksji. © Petroslavrz

Czudec - Wzgórze Cmentarne, kościółek św. Marcina © Petroslavrz

Wschód słońca nad rzeką Wisłok © Petroslavrz

Ruiny czudeckiego zamku © Petroslavrz

Od ruin ruszyłem żółtym szlakiem pieszym w stronę lasu. Szybko okazało się, że na jazdę w terenie w "niepłaskim" jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Pod nogami nieprzyjemna wciąż gruba warstwa śniegu. Połączenie twardej "skorupy" i mokrej brei, zasysającej wszelkie cięższe obiekty na jej powierzchni sprawiło, że na kilka kilometrów wycieczka zamieniła się w spacer z rowerem obok.
błądząc w podczudeckich lasach napotkałem taką oto noclegownię :) © Petroslavrz

Jazda ciężka. Lecz przynajmniej da się jechać. © Petroslavrz

pole biwakowe w styczniowej scenerii... na 3 dni przed początkiem kwietnia :) © Petroslavrz

zwykła stara chata lub kolejna noclegownia napotkana na trasie, zależnie od upodobań :) © Petroslavrz

Kamienny most w Babicy © Petroslavrz

pierwsza przejażdżka w sezonie, pierwsze problemy techniczne - ujarzmianie tylnej przerzutki © Petroslavrz

poranny wyjazd okazał się strzałem w 10-tkę. Może kwadrans po przyjeździe do domu rozpętała się spora zamieć śnieżna © Petroslavrz



Rez. Wilcze (510m) przez niemowlaka zdobyty. Leonka najdłuższa trasa (75km) / z Radosławem

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 4

Wycieczka w 3-osobowym składzie: Petroslav, Radosław, Leonek.

Kilka lat wstecz z kolegą Radkiem często jeździliśmy po podkarpackich i podrzeszowskich zakamarkach. Teraz Radek jeździ mniej, takiej trasy nie robił dawno... więc został wyposażony w rower mojej małżonki z cienkimi oponami Schwalbe Marathon coby lżej mu się jechało. Planowaliśmy tę trasę w środę, lecz wówczas cały dzień padało. Wybraliśmy się więc w sobotę. Już wcześniej ustalone zostało, że Leonek pojedzie z nami. Z racji tego miał być to przejazd w spokojnym tempie, po łatwych odcinkach, głównie asfaltowych.
Skończyło się tak, że wyjazd można uznać za morderczy trening...
Rezerwat Wilcze - z widokami na Beskid Niski. Najdłuższa trasa Leonka (75km) © Petroslavrz

Na potęgę WILCZEGO czerepu, mocy przybywaj !!! © Petroslavrz

Najpierw całą drogę do Rez. Wilcze walczyliśmy z silnym wiatrem w twarz, więc o ekstensywnej jeździe z zachowaniem sił nie było mowy. Naprawdę ciężko się jechało. Gdy Wilcze mieliśmy w zasięgu wzroku postanowiłem, że z przysiółka Nowiny w Kąkolówce pojedziemy na skróty. Niestety pomyliłem się na rozjeździe pod sam koniec i musieliśmy wracać się pod górę 2km po wyboistej kamienistej drodze. Później jazda na przełaj przez las, trochę na ślepo, "na czuja" lecz wyjechaliśmy dokładnie na górze. Na miejscu krótki odpoczynek, zabawa z aparatami fotograficznymi, coś zjedliśmy, spotkaliśmy młodych rowerzystów z tamtejszych stron. Również pewne czynności przy dziecku, których relacji zaoszczędzę :P
Okazało się, że jest później niż przypuszczaliśmy, a Radek chciał zdążyć na mecz. Ruszyliśmy więc w dół żółtym szlakiem licząc, że będzie to najszybsza opcja - niestety przeliczyliśmy się... po początkowym zjeździe przez jesienny las, zamiast na przyjemną gruntową drogę natrafiliśmy na błotny trakt, gdyż trwają tam roboty drogowe, wszystko totalnie rozjeżdżone, a w miejscach przejazdu przez potoki brakowało mostów, znów więc straciliśmy czas, zmuszeni do noszenia rowerów. Leon wyraźnie się denerwował często pomrukując (jak to dobrze, że moje dziecko jest tak dzielne i nie płacze nawet w tak skrajnych okolicznościach). W końcu zjechaliśmy do asfaltu... cali przyozdobieni w błotne dekoracje. W tym momencie zdążyć na mecz wydawało się niemożliwością. W jaki sposób tego dokonaliśmy - nie mam pojęcia? Wiatr pomagał owszem, ale to chyba złość i adrenalina po wcześniejszych przygodach dodawała nam sił. Dawno tak krótki wyjazd nie dał mi tak popalić.

Leonkowi również, jesienna pogoda, nie jest jednak dobrą porą dla tak małego dziecka na tak długą jazdę. Troszkę się przeziębił... miejmy nadzieję, że dzięki tej jeździe tylko się zahartował :)

Pogórze Dynowskie: chybkim tempem na Hyb (437 m) jazda... i chyba na Hyba szczycie byłem...

Piątek, 17 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 4

...celu chyba nie chybiłem :P

W Domaradzu na Pogórzu Dynowskim jest góra którą ludzie nazywają Chyb. Nikt nie wie skąd nazwa ta się wzięła, być może jest starsza niz sam
Domaradz, być może sięga czasów gdy wsi jeszcze nie było a na jej miejscu stało grodzisko prasłowiańskie.
Jakkolwiek by nie było, faktem jest iż ludzie zawsze byli
pewni że góra ta jest pełna tajemnic i niebezpiecznie jest wybierać się na szczyt po zmroku. Po co zresztą normalny człowiek wchodził by na górę...
(reszta zapożyczonego tekstu tutaj: http://mojekarpaty.republika.pl/legendy.html)

Tytułową górkę mijałem już dziesiątki (jeśli nie setki) razy jeżdżąc rowerem (i nie tylko, gdyż u jej podnóży biegnie krajowa droga nr 9) w różne inne miejsca, bądź z nich wracając. Zawsze było jakoś nie po drodze... Często wpatrywałem się w to wzniesienie, kilka lat temu nawet planowałem tam wjechać, ale później myśli takowe zanikły. I dobrze się stało gdyż teraz z chęcią zabrałem się za odkrywanie nowych terenów na terenach które ogólnie traktuje jako "dobrze mi znane" - w tym miejscu dziękujeMiciowi, gdyż dzięki jego wyjazdowi, pomysł ten odnalazł się w zakamarkach mojego umysłu, odżył i został wprowadzony w życie.

Hyb czy też Chyb specjalnie nie zachęca do jazdy czy włażenia na niego gdyż nie prowadzi tam żaden szlak turystyczny, a teren wokół jest oddzielony jest oceanem zarośli i gęstym lasem (odrobinę łatwiej jest, od drogi asfaltowej Blizne-Golcowa). Również w porównaniu do okolicznych wzniesień nie jest specjalnie atrakcyjny, niższy od swoich sąsiadów. Kawał lasu na górce. Powiedziałbym, że na nic tam nie ma, gdyby nie fakt, że znalazłem wysoki drewniany butwiejący już krzyż z 1966 roku (jest on zaznaczony na mapach), a nieco dalej w szczytowej części Hybu małą metalową kapliczkę. Na początku obecnego stulecia przez chwilę o Hybie zrobiło się głośno ze względu na planowaną budowę monstrualnego krzyża nad Domaradzem - 177 metrów :) Jednakowoż wszystko skończyło się w sferze marzeń ówczesnych samorządowców i proboszcza.

Odczułem ponownie jak dobrze jest pojeździć po okolicach Rzeszowa, po naszym Pogórzu bez wielkiego plecaka, bez pakowania i całego zamieszania logistycznego związanego z dalszym wyjazdem. Nie robiłem tego bodajże od maja lub kwietnia. Dojazd i powrót asfaltem gdyż nie było zbyt wiele czasu, utrzymywałem średnią pod 30 km/h, ile dokładnie nie wiem bo nie używam licznika. W każdym razie szybko jak diabli, ile tylko pary w nogach.
Domaradz i pasmo Hybu (Podhyb 390m) © Petroslavrz

ser(pentyny) z dziurami... © Petroslavrz

sąsiednie górki: najbliżej Strzałówka, a dalej to już Sucha Góra i reszta ekipy © Petroslavrz

na Hyb nie jest ciężko wjechać pod względem sportowym... tam ciężko w ogóle znaleźć odnaleźć przejezdną drogę prowadzącą do grzbietu © Petroslavrz

Podhyb 390 m n.p.m. - najbardziej na północ wysunięta część pasma Hybu, drewniany krzyż z 1966 r. © Petroslavrz

u góry szlak całkiem całkiem. Poszukiwania właściwego Hybu (437 m n.p.m.). Może tutaj... © Petroslavrz

Hyb (437 m) chyba... © Petroslavrz

nie wiem gdzie ten Hyb, chyba nie ma Hyba. Ech ta moja centymetrowa dokładność w zdobywaniu górek, dziś mi przeszkadzała. Jakiś znaczek w ziemi - Hyb? - pewności nie mam. © Petroslavrz

Krzyż gdzieś na paśmie Chybu, zapomniane miejsce... przynajmniej takie sprawia wrażenie... © Petroslavrz

krzaki, pokrzywy, kolce, urywające się leśne trakty, błądzenie i inne ciekawostki podczas zjazd do Golcowej... w tle Pasmo Wilczego © Petroslavrz




Dzień 2. GORCE: m.in. Gorc 1228 m, Jaworzyna Kam. 1288, TURBACZ 1310, Suhora 1000 i wiele innych szczytów + B. Wyspowy: Luboń Wielki 1022

Poniedziałek, 28 maja 2012 · dodano: 08.06.2012 | Komentarze 9

Dzień drugi dłuższej górskiej wyprawy: Gorce, Gorce, Gorce i tak przez dzień cały (prawie).

Przejazd praktycznie całym głównym grzbietem Gorców. Cała masa szczytów. Cały dzień w terenie, błocie, lesie, trawach, zaroślach itp. A że był to poniedziałek, a i godziny poranne więc żywej duszy nie spotkałem, aż do Hali Długiej przed Turbaczem.
Dystans nijak nie oddaje sił które musiałem włożyć by to przejechać. I nie o niego tu chodziło, licznik był wypięty od rana, nic nie liczyłem. Podziwiałem widoki, rozkoszowałem się pięknem tych gór. Taka jazda na luzie, bez zbędnego nacisku na nic. I dobrze bo woda i prowiant szybko znikały, strach pomyśleć co by było gdyby człowiek próbował bardziej pocisnąć. No i ten plecak... w górskim terenie wyjątkowo ciążył.
Przewyższeń znów dużo narosło (ponad 2,5 tys metrów), ale tak jakoś mimochodem, nawet nie wiedzieć kiedy, gdyż w końcu zdecydowaną większość dnia jechałem górą, grzbietem (grosz do grosza i będzie...)
Ta sielankowość, czar, magiczna atmosfera Gorców wyraźnie mi się udzieliła. Gorce są piękne, być może nawet piękniejsze od naszych rodzimych Bieszczadów. Byłem tam nie raz wcześniej, lecz w ogóle tego nie odczuwałem, czułem że to przygoda w nieznane... choć w rzeczywistości było inaczej.
Długo mógłbym jeszcze pisać, ale początek EURO 2012 i mecz wzywają... trzeba się przygotować.

Odsyłam do zdjęć i ich opisów, których jak zwykle dużo, wręcz nagannie zbyt dużo.

Szczawa - Zajazd Głębiniec © Petroslavrz

czarny szlak prowadzący do Polany Nowej © Petroslavrz

pod wierzchołkiem Magorzycy pierwsza z śródleśnych polan , czyli tego z czego Gorce słyną © Petroslavrz

Nowa Polana - dalej w górę niebieskim pieszym... © Petroslavrz

na niebieskim - początkowo milutki szlak... później ciężko było podejść, nie mówiąc o jeździe... © Petroslavrz

nawiązując do zdjęcia z dnia poprzedniego tym razem "ogarniam wczorajszą trasę" / Kiczora Kamienicka, za nią Mogielica © Petroslavrz

polana Świnkówka - Gorce ciągną się dalej... (na żywo widoczne były również Tatry) © Petroslavrz

gorcowskie hale... ciągnące się pomiędzy Gorcem [1228m] (na zdjęciu) a Gorcem Kamienickim... w oddali powoli widoczny staje się Turbacz (1310) © Petroslavrz

Gorc Kamienicki, z widoczną bacówką (1160m). Z tyłu Beskid Wyspowy: jego najwyższy szczyt Mogielica (1177m) oraz jej grzbiet opadający na wschód. Następnie Cichoń (926 m), Ostra (925 m), za mini Pasmo Łososińskie, na prawo Modyń (1028 m). © Petroslavrz

Beskid Sądecki, Małe Pieniny, Magura Spiska (Słowacja) © Petroslavrz

skoro jest GORC 1228 m n.p.m. to będzie wikipedia i słów kilka o nazwie "Gorce" związana jest to prawdopodobnie ze słowem "gorzeć" (palić się, płonąć) i pochodzi od sposobu uzyskiwania polan śródleśnych metodą żarową © Petroslavrz

Gorc 1228 m, śniadanie takimi widokami zapamiętuje się na długo... © Petroslavrz

pomimo, że dalej jadę głównym grzbietem Gorców, miejscami wcale nie jest łatwo © Petroslavrz

grób z okresu partyzanckich walk w Gorcach podczas II Wojny Światowej © Petroslavrz

Przysłup Dolny lub Przysłup Górny - nie pamiętam. Jedna z polan (hal) leżących po wschodniej i zachodniej stronie szczytu Przysłup (1187). © Petroslavrz

typowe Gorczańskie krajobrazy... © Petroslavrz

ściągawka dla turystów, dużo takich w Gorcach. Piękna sprawa... © Petroslavrz

Przełęcz Knurowska, na lewo od niej Pasmo Lubania. A zresztą... wszystko jest na poprzednim zdjęciu. © Petroslavrz

droga do Jaworzyny Kamienickiej przez "Las Ustrzycki" © Petroslavrz

Jaworzyna Kamienicka (1288m) z Bulandową Kapliczką. Pięknie prezentuje się stąd pobliski Kudłoń (1276m) i Gorc Troszacki (1235m). Na prawo od wspomnianych szczytów przejechana wcześniej część Gorców z poprzednich zdjęć. © Petroslavrz

Natomiast pomiędzy nimi w doliną Kamienickiego Potoku, biegnie jeden z najfajniejszych i najdłuższych terenowych zjazdów w Polsce jakimi miałem okazję jechać. Choć UWAGA mocno trzęsie! (no chyba, że fullem). © Petroslavrz

Zbójecka Jama w Gorcach © Petroslavrz

Według legendy jaskinia kiedyś podobno ciągnęła się pod całymi Gorcami. Sprawdzili to juhasi, wpuszczając do niej kozę, która umorusana wyszła pod Mogielicą... :) © Petroslavrz

Hala Młyńska przed szczytem Kiczora (1228m) © Petroslavrz

Nie sądziłem, że w Gorcach pod względem widokowym coś przebije Luboń Wielki, a tu proszę... widoczki z Kiczory (1228m): Pieniny i Jez. Czorsztyńskie © Petroslavrz

widoków z Kiczory (1228m) ciąg dalszy: Pieniny Spiskie, Magura Spiska, Tatry Bielskie, Tatry Wysokie, Podhale. © Petroslavrz

Okolice Jeziora Czorsztyńskiego. Widać między innymi zamek w Niedzicy. © Petroslavrz

Schronisko pod Turbaczem, Hala Długa, Czoło Turbacza... jest i Piotrek również jako Petroslavrz znany. © Petroslavrz

zdjęcie w drugą stronę... czyli Hala Długa, Jaworzyna Kamienicka itd... © Petroslavrz

kolorowo... © Petroslavrz

Schronisko PTTK Na Turbaczu © Petroslavrz

gdy bigos spożywałem, ciemne chmury nadeszły... © Petroslavrz

Gorce - Szałasowy Ołtarz na Hali Turbacz © Petroslavrz

Hala Turbacz © Petroslavrz

przed Czołem Turbacza... © Petroslavrz

Czoło Turbacza (1259m) - deszcz i groźne ciemne chmury, na szczęście bez błyskawic © Petroslavrz

Hala Turbacz, rowerowa tablico-kapliczka. © Petroslavrz

Gorce toną w chmurach wlekących się przez nie z północy na południe. (Czoło Turbacza którego nie widać). © Petroslavrz

szczyt Turbacza (1310m) - szybko stąd uciekam bo z chmur po przejściu nad Gorcami wali piorunami. Gdzieś nad Nowym Targiem lub po już zetknięciu z barierą Tatr. © Petroslavrz

czerwony (główny szlak beskidzki) © Petroslavrz

czerwony (główny szlak beskidzki) © Petroslavrz

Gorce - Obidowiec 1106 m © Petroslavrz

żeby utrudnić sobie życie zjeżdżam z czerwonego szlaku i dalej zielonym w stronę Suhory (1000) © Petroslavrz

Suhora - obserwatorium astronomiczne UP Kraków, równe 1000 m n.p.m. © Petroslavrz

bardzo chciałem spotkać salamandrę widniejącą w logu Gorczańskiego PN, udało się choć niestety z jakiegoś powodu już nieżywą :( © Petroslavrz

z Tobołczyka prowadzi świetny szlak rowerowy. A zdjęcie coś mi nie wyszło, przejechałem potok Poręba zbyt szybko © Petroslavrz

dalej przez Tobołów i Tobołczyk © Petroslavrz

Szczebel (977 m) i Lubogoszcz (958) (Beskid Wyspowy) © Petroslavrz

Luboń Wielki (1022 m n.p.m.) – nie jest najwyższym, za to jest najwybitniejszym szczytem górskim w Beskidzie Wyspowym. © Petroslavrz

czasu dużo, więc postanowiłem wrócić jeszcze raz do głównego szlaku beskidzkiego w Gorcach... © Petroslavrz

jak się okazało zielony szlak zaczynający się w Porębie Górnej, i biegnący przez Jasionów do najłatwieszych nie należy... © Petroslavrz

powrót na główny szlak beskidzki, nagrodą za to jest to, że teraz czeka mnie tylko długi zjazd, do Rabki, przez Rabkę, aż do rzeki Raby © Petroslavrz

okolice Bacówki PTTK na Maciejowej, w oddali Beskid Żywiecki (Babia Góra 1725 i Pasmo Polic (Polica 1369)) © Petroslavrz

Tatry © Petroslavrz

Bacówka PTTK "Na Maciejowej" © Petroslavrz

wybitnie widać słowacki Veľký Choč, 1608 m n.p.m. (Wielki Chocz) - najwyższy szczyt Gór Choczańskich (Chočské vrchy) © Petroslavrz

Beskid Wyspowy i Makowski z Maciejowej (815m): Luboń Wielki (1022m), Strzebel (976m), Lubomir (904 - najwyższy B. Makowskiego), Śnieżnica (1006), Ćwilin (1072) © Petroslavrz

plastyczny plan Gorców z centrum Rabki-Zdroju © Petroslavrz

Budynek i kaplica Koła Łowieckiego "Knieja" u podnóża Lubonia Wielkiego © Petroslavrz

jakiś potwór czyha by zjeść zmęczonego rowerzystę... © Petroslavrz

coraz wyżej, a końca nie widać... Luboń rzeczywiście wznosi się wysoko ponad otaczące go tereny © Petroslavrz

ino już prawie... © Petroslavrz

Luboń Wielki 1022 m n.p.m. - najwybitniejszy szczyt Beskidu Wyspowego... w końcu zdobyty... © Petroslavrz

łatwo, intuicyjnie jest zgadnąć gdzie kończy się Beskid Wyspowy (patrz nazwa) i gdzie przechodzi w Beskid Makowski (zwany również Średnim) © Petroslavrz



Podgórze Rzeszowskie: Magdalenka (Malawa), Góra Lotnisko (Kosina)

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 1

Okolice Rzeszowa. Zwykła trasa, nie ma nad czym się rozpisywać. Może tyle, że zdecydowanie za dużo asfaltu, a za mało polnych dróg. Powód - chciałem przejechać w miarę szybko bo... szkoda mi ostatnio czasu na rower.
Staram się kierować zasadą: im mniej kilometrów w maju tym lepiej. Niemniej żeby nogi nie zardzewiały do czasu kolejnego górskiego wypadu trzeba coś pokręcić.
Mapy nie ma gdyż na bikemap.net wystąpił jakiś błąd i nie da się jej wyświetlić.
Kosina - Góra Lotnisko (239m) przy czerwonym szlaku pieszym © Petroslavrz


  • DST 64.48km
  • Teren 30.00km
  • VMAX 52.80km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 1400m
  • Sprzęt Karpacki Tropiciel Szlaków
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cyklokarpaty Rzeszów 2012 w czasie 3:16

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 27.04.2012 | Komentarze 0

Cała trasa wyścigu + dojazd do rynku + do/z pracy

Po głowie chodził mi Ostry Dział (poprzedni wpis), lecz rano stwierdziłem, że wolę przejechać trasę zawodów CK Rzeszów (póki jeszcze nie pokradli strzałek i czerwonych taśm). W zawodach nie wystartowałem bo szkoda mi było tych 70zł :P

Niemniej postanowiłem sprawdzić jak szybko jestem w stanie ją przejechać, aby rozwiać swoje wątpliwości, sprawdzić się. Gdy w ubiegłotygodniowy wtorek robiłem objazd trasa nie była jeszcze oznakowana przez co jazda na czas nie była możliwa.

Cóż powiedzieć... całą trasę starałem się dawać z siebie wszystko... i nie dowiedziałem się nic, czego wcześniej bym się nie spodziewał. Biorąc pod uwagę klasę mojego sprzętu (jeden z najgorszych i cięższych rowerów biorących udział) zakładałem miejsce mniej więcej w połowie stawki, sądziłem że przyjechałbym za Pawłem (Kundello) bo znam jego możliwości i wiem są zbliżone do moich lecz odrobinę wyższe.

Gdy przeglądam wyniki z Timepro (swoją drogą zamęt straszny z tymi wynikami) widzę, że Paweł miał czas 3:19, mój 3:16 więc niemal identyczny, a skoro tak to moje hipotezy były w dużej mierze trafne.

W stosunku do prawdziwych zawodów na początku trasy miałem łatwiej gdyż nikt nie plątał mi się pod nogami (kołami) i nie blokował. Za to na końcu trudniej, wiadomo gdy sił coraz mniej jedzie się często bardziej siłą woli niż siłą mięśni, a tutaj cisza, spokój, spadająca motywacja, nikomu nie mogłem siąść na koło i nie czułem oddechu innych zawodników za plecami. Koniec końców myślę, że jakoś się to wyrównało, choć Paweł zawsze podkreśla, że na zawodach jedzie się szybciej dzięki naturalnym wspomagaczom (adrenalinie i emocjom itp.).
Gorsze od samej trasy było później iść do pracy...

Jakoś ciężko mi włączyć wysokie obroty, wolę dłuższą, a mniej intensywną jazdę, dla mnie rower to relaks, turystyka, zwiedzanie, darmowy (prawie - nie ma nic za darmo) środek transportu, nie traktuję go w kategoriach sportowych, ciężko będzieprzestawić organizm, ale jeśli uda się do 27 maja wystartuję w Strzyżowie.

  • DST 64.53km
  • Teren 13.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 15.87km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Karpacki Tropiciel Szlaków
  • Aktywność Jazda na rowerze

Las Mrowelski / przez śniegi / Cyklokarpaty w Rzeszowie... wyjątek od reguły?

Sobota, 18 lutego 2012 · dodano: 19.02.2012 | Komentarze 6

6:30 rano, najgorsze ciuchy i w drogę... Mrozy się skończyły, było temperatura powietrza na plusie. Co z tego skoro wszędzie topniejący śnieg i breja, przez co lekko przemoczyłem ciuchy, nawet zimowe buty Bergsona złapały wilgoć. Miejscami musiałem chodzić lub przenosić rower. Najtrudniej nie było w samym lesie, a podczas przedzierania się Ługową do Świlczy, a później dróżką między Świlczą, a Bratkowicami.
Prawdę mówiąc była to zła trasa na takie warunki. Roztopy nie są dobrym momentem do jazdy. Co dziwne mam dobre odczucia, jechało się super, opony mam takie, że po śniegu musiałem jechać bardzo szybko (wręcz na maxa) lub wcale :) Gdy zwalniałem zakopywały się i nie dawały rady. Tak więc mknąłem ile sił, przecinając śnieg, aż miło.

Aż żałowałem, że nie wybrałem się na zawody do Komańczy (znajomi którym kibicowałem pewnie zaczynali podczas gdy wracałem do domu) - i to jest dopiero dziwne... Może to dlatego, że nie brałem na taką pogodę aparatu i miałem czas by się zastanowić. Ci którzy mnie znają bądź śledzą bloga wiedzą, że ścigania i zawodów nie lubię. Dawno temu, powiedziałem... wręcz obiecałem sobie, że nie będę się ścigał bo tego nie lubię, tym bardziej, że miałbym jeszcze za to płacić jakieś wpisowe, pogięło ich. I tego się niewzruszenie trzymałem.

Dla samego siebie nie mam ochoty startować.
Niektórzy startują bo jest wyzwaniem jest dla nich samo ukończenie maratonu, większość chce się jednak sprawdzić na tle innych, inni robią to dla zwykłej rywalizacji gdyż to lubią, inni chcą wygrać i tym samym sprawić niespodziankę, czołówka realnie rywalizuje o wygraną, zapewne są i tacy którzy wręcz muszą wygrać czy stanąć na podium bo inny wynik będzie dla nich porażką.

Dla mnie sam maraton nie jest wyzwaniem - ukończenie go. Wiem, że spokojnie dałbym radę. Znam też swój organizm, wiem też na ile mnie stać, znam swoje umiejętności.
Mam również świadomość, że podczas takiej imprezy i jazdy w grupie, te granice przesuwają się, wyzwala się w człowieku pewna rywalizacja i chęć pokonania przeciwnika. Wzbudzająca się i płynąca w żyłach adrenalina robi swoje, zwiększając możliwości fizyczne organizmu.

Niemniej nie o to wszystko mi chodzi. To nie dla mnie.
Najzwyczajniej zamiast startować w maratonie wolałbym robić co innego, a jeśli już jeździć to gdzieś na fajną trasę po ciekawych miejscach. Taki jestem. Bardziej włóczęga i turysta posługujący się rowerem, jego użytkownik niż de facto rowerzysta.

Niemniej fajnie byłoby spróbować wygrać dla kogoś :) Gdy pomyślę, by przejechać zawody dla żony i synka... wkrada się wątpliwość w to czy jestem taki pewny i czy znam swoje możliwości... bo w tym przypadku 100% możliwości nie jest maksymalną wartością...



A wszystko spowodowane faktem, że w tym roku Cyklokarpaty przyjeżdżają do nas i rozpoczynają się właśnie w Rzeszowie. Warto więc zrobić wyjątek i wystartować. Także prawdopodobnie do zobaczenia 22 kwietnia na starcie.



  • DST 98.74km
  • Teren 10.50km
  • Czas 05:18
  • VAVG 18.63km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura -12.0°C
  • Podjazdy 280m
  • Sprzęt Karpacki Tropiciel Szlaków
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puszcza Sandomierska: ścieżki "Białkówka" + "Świerczówka"

Niedziela, 29 stycznia 2012 · dodano: 31.01.2012 | Komentarze 2

Wyjazd nr 3, z planowej serii (kilku, kilkunastu?) wyjazdów po terenach Puszczy Sandomierskiej w tym roku.

Słoneczna niedziela, około -12 stopni. Ścieżki przyrodnicze "Białkówka" i "Świerczówka" czyli po dwóch kompleksach leśnych na zachód od Kolbuszowej.

Rano gdy wyjeżdżałem było -17, 10km dalej na termometrze przy Rezerwacie "Bór" -15,5.
Resztę opisu zjadły dzikie świnie...
:P © Petroslavrz


Domatków © Petroslavrz

Ścieżka przyrodnicza "Białkówka" © Petroslavrz

"Białkówka cd." © Petroslavrz

"Białkówka cd." © Petroslavrz

wjazd do lasu "Białkówka" © Petroslavrz

Izdebnik - teren ścieżki przyrodniczej "Świerczówka" © Petroslavrz

roweru w zimie nie widziały? © Petroslavrz

3 małe świnki © Petroslavrz

:P © Petroslavrz

Ścieżka przyrodnicza "Świerczówka" © Petroslavrz

Ścieżka przyrodnicza "Świerczówka" - początek © Petroslavrz

przez śniegi... © Petroslavrz

Ścieżka przyrodnicza "Świerczówka" © Petroslavrz

Ścieżka przyrodnicza "Świerczówka" © Petroslavrz

Świerczów - leśna pożarowa © Petroslavrz


  • DST 58.36km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:06
  • VAVG 18.83km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Podjazdy 70m
  • Sprzęt Karpacki Tropiciel Szlaków
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puszcza Sandomierska: Rezerwat Zabłocie

Sobota, 28 stycznia 2012 · dodano: 31.01.2012 | Komentarze 3

Wyjazd nr 2, z planowej serii (kilku, kilkunastu?) wyjazdów po terenach Puszczy Sandomierskiej w tym roku.

Słoneczna sobota, -6 stopni. Po leśnych ścieżkach Rezerwatu Zabłocie.
pola Przybyszówki © Petroslavrz

Rez. Zabłocie - leśna droga © Petroslavrz

Rezerwat Zabłocie - tzw "Droga Decowa", tu orientuje się, że coś jest nie tak, kiedyś były tu piękne widoki na półdzikie stawy rybne (dawny PGR rybny) © Petroslavrz

Rezerwat Zabłocie - na stawy wjechał ciężki sprzęt i wybierają materiał do budowy autostrady A4 © Petroslavrz

Gdy sprawdzić na mapie, to same stawy choć znajdują się w sercu Rezerwatu i były ostoją dzikiej zwierzyny (zwłaszcza ptactwa) nie wchodzą w jego skład. Od dłuższego czasu były własnością prywatną więc wszystko zgodnie z prawem. Sam zawsze myślałem, że są częścią rezerwatu, również na stronie gminy znalazłem inne informacje że "stawy te leża na obszarze Rezerwatu Ornitologicznego "Zabłocie". Można tu napotkać rzadkie gatunki ptaków jak" czaple, żurawie, orły, kaczki, cyranki, perkozy rogate i dwu czubate, błotniaki stawowe, bociany czarne, łabędzie, bekasy, drozdy i inne. Swoje żeremia mają tu także bobry. Z leśnych zwierząt można tu zobaczyć jelenie, sarny, dziki, lisy."
Ale cóż poradzić drogi na Erło 2012 muszą być ;)
Co do tej zwierzyny to, chyba się pochowała lub wszystko już zabili myśliwi:
chyba myśliwskie czworonogi... © Petroslavrz

Krzyż przy ścieżce edukacyjnej "Pasyjka" © Petroslavrz

Bratkowice - zalew na rzeczce Czarna © Petroslavrz

nowy park dla mieszkańców Bratkowic © Petroslavrz

sie buduje... © Petroslavrz


  • DST 68.10km
  • Teren 2.10km
  • Czas 03:46
  • VAVG 18.08km/h
  • VMAX 35.90km/h
  • Podjazdy 280m
  • Sprzęt Karpacki Tropiciel Szlaków
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogórze Dynowskie: Żarnowa (Kopaliny, 434m) i Gwoździanka

Środa, 25 stycznia 2012 · dodano: 26.01.2012 | Komentarze 1

W przeciągu tygodnia nic nie jeździłem, nie miałem chęci i odpuściłem dwie trasy po 100km, tym razem było inaczej i się udało. Trasa bardzo wcześnie rano, gdy nic nie kolidowało. Niezbyt wyszukana, większość główną drogą, jeden podjazd, który w kilku miejscach był pieszy bo koło się ślizgało :), jeden zjazd w całości na hamulcu, i miejscami taniec na lodzie, szczęśliwie wszystko bez wywrotki, acz z kilkoma podparciami.
Kopaliny (Żarnowa Góra) 463m - na szczycie wzniesienia © Petroslavrz

Gwoździanka - dawna cerkiew greckokatolicka św. św. Kosmy i Damiana. Obecnie kościół rzymskokatolicki. © Petroslavrz