Info

avatar Ten blog prowadzi Piotr
z Rzeszowa.
Z bikestats.pl przejechałem 39927.69 kilometrów w tym 4703.37 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h.
Więcej o mnie.


button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Galeria zdjęć

(kolejność losowa)
Dla bardziej zainteresowanych geografią naszego kraju:
reBike.pl
Rzeszów, ul. Bożnicza 6


button stats bikestats.pl
Zaprzyjaźniony serwis rowerowy
Polecam :)

Gminy przemierzone na rowerze (w naszym kraju)


Wpisy archiwalne w kategorii

[ 50-100km ]

Dystans całkowity:5656.50 km (w terenie 1149.36 km; 20.32%)
Czas w ruchu:238:19
Średnia prędkość:18.79 km/h
Maksymalna prędkość:76.70 km/h
Suma podjazdów:32856 m
Suma kalorii:37625 kcal
Liczba aktywności:83
Średnio na aktywność:68.15 km i 3h 36m
Więcej statystyk

Rozruch przed dłuższą trasą... zepsułem jednak rowera.

Poniedziałek, 9 czerwca 2014 · dodano: 14.06.2014 | Komentarze 0

Trasa bez pomysłu, walnąłem sobie 50-tkę z rana, po której wskoczyłem dla ochłody do brudnej żwirownianej wody. Jednak nie zapomniałem jak się kręci. Nogi podawały. Prędkość większa niż przypuszczałem, że będzie. Temperatura była coraz gorsza, gdy kończyłem robił się upał. Miał być to rozruch przed pierwszą w tym roku setką...
Niestety chyba za karę, iż odkładałem to w czasie, aż do czerwca rower się wkur...zył i zepsuł. W ten sam dzień urwałem linkę i popsułem rower.
Ogólnie licznik tego dnia wybił 64,8 km. 
Kategoria [ 50-100km ]


  • DST 97.00km
  • Podjazdy 4100m
  • Aktywność Bieganie

Ultramaraton NIEPOKORNY MNICH - czyli biegowy debiut na dystansie (prawie) 100 km...

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 3

Ultramaraton Niepokorny Mnich.
26. IV. 2014 Szczawnica.

Ponad 95 km po Beskidzie Sądeckim i Pieninach polskich i słowackich. Przewyższenia ok. + 4100 m, – 4100 m. Dokładny dystans jak to w górach ciężko ustalić...

Dopiero po tych zawodach poczułem / poznałem czym jest ultra-bieganie... Wcześniej tylko wydawało mi się, że mam o tym pojęcie.

Gdy tworze ten wpis od tego ultramaratonu minął niemal miesiąc, a do dziś nie zdążyłem do końca po nim wydobrzeć. Trochę sam jestem sobie winien gdyż nie pozwoliłem sobie odpocząć, trenowałem, zmęczenie kumulowało się, w efekcie koszmarnie się przetrenowałem. Ale odbiegam tu od tematu, może poruszę to w kolejnych wpisach. Wróćmy do opisywanych zawodów.

Początkowo szło nieźle pomimo kilku upadków, choć tradycyjnie rozpocząłem zbyt agresywnie. Prawie połowę trasy biegłem w pierwszej 10-tce. Podczas szaleńczego zbiegu do Rytra (26km) przez moment byłem piąty czy szósty, niestety zaliczyłem tu uślizg na mokrym drewnianym mostku przez potok Wielkiej Roztoki i broniąc się przed upadkiem najwyraźniej wyrządziłem prawej nodze coś złego. Mimo to noga była w miarę sprawna. Miałem jeden większy kryzys związany z brakiem wody w bukłaku przed samym przepakiem (Przełęcz Obidza), przez co droga do przepaku strasznie mi się ciągnęła...

Na nim straciłem również sporo czasu - na obmycie i dezynfekcję ran i ogólne ogarnięcie się. Wcześniej podczas zawodów zaliczyłem kilka upadków na zbiegach. A kto przez prawie 100km na błocie nie zaliczył? Nie wiem, leżał chyba każdy.

Z tych kliku upadków odczułem trzy poważniejsze - wszystkie na lewą nogę (2 razy rozdzierałem kolano, raz udo). Miałem też rozcięty do kości najmniejszy palec prawej ręki.
Mimo wszystko na 63 km wybiegałem z punktu pomiarowo/odżywczego na 15 pozycji. Niestety nadwyrężona wcześniej noga po 50km od opisanego już zajścia ostatecznie odmówiła posłuszeństwa (podczas zbiegu ze szczytu Veternego Vrchu).


[poniższy tekst będzie się tu nieco dublował gdyż wkleję tu fragment napisany wcześniej, którego nie chce mi się redagować]

Prawą nogę naciągnąłem broniąc się przed upadkiem, gdy podjechała mi na mokrym drewnianym mostku - podczas zbiegu z Przehyby do Rytra. Był to początek zawodów (21km) biegłem wówczas szósty. Przypuszczam, iż właśnie ten incydent odezwał się później... Na około 72km podczas podchodzenia na Veterny Vrch zacząłem odczuwać duży dyskomfort, zwolniłem, na zbiegu z Veternego każdy krok bolał, jednak próbowałem przerzucić ciężar ciała na drugą nogę i starałem się biegnąć by szybciej dotrzeć do punktu kontrolnego - Lesnicke Sedlo (78km). Do samego punktu, od miejscowości Velky Lipnik 1,5 km, byłem już w stanie tylko iść. Tam postanowiłem, że będę szedł... początkowo mocnym tempem, jednak gdy przyszło zejść czerwonym szlakiem, po błocie, ledwo kuśtykałem. Jeden z mijających mnie zawodników, zatrzymał się, podarował tabletkę Ketonalu, musiało więc wyglądać to poważnie.
Przed kontuzją biegłem w okolicach 15-17 miejsca (co jakiś czas tasowaliśmy się z chłopakami). Po tym jak ostatnie 18 km było dla mnie walką o to by w ogóle zmusić nogę do stawiania kroku... spadłem na 49. miejsce. Marcin Olek z Siedlec, z którym najczęściej spotykałem się na trasie, i z którym praktycznie wspólnie biegliśmy od początku przejścia zawodów na słowacką stronę ukończył 14-sty. Teraz zastanawiam się czy był to chwilowy uraz czy coś z czym przyjdzie mi obcować dłużej. Póki co chodzenie nadal boli. Ciężko ignorować ból, boli pachwina lub jakieś okoliczne ścięgno.


Ostatnie 20 kilometrów z trudem przeszedłem. Z czego połowę na silnym środku przeciwbólowym, za który dziękuję jednemu z uczestników biegu.

Na ostatnim punkcie kontrolnym (79km) postanowiłem nie wycofywać się z biegu (gdyż w stosunku do limitu czasowego biegu i tak miałem ogromną przewagę ( - jak powiedział jeden z kibiców: Panie, do 20-stej godziny do Szczawnicy to się nawet doczołgasz [było kilka minut po 15-stej]). Dziś uważam, że był to błąd gdyż trasa biegła tam trudnym technicznie grzbietem Pienin, z którego jeszcze trudniej było później zejść, to znaczy ześlizgać się po błocie w dół do Cervenego Klastoru. Tam właśnie zlitowało się nade mną kilku uczestników pomagając mi nieco i ratując Ketonalem Duo. Ostatecznie debiutancki bieg na tak długim dystansie ukończyłem w czasie 14 godzin 33 minut na 49. pozycji.

Biorąc pod uwagę, że zapowiadałem walkę z najlepszymi - nie wyszło najlepiej.
Skądinąd patrząc, była to bezcenna lekcja i doświadczenie, ponieważ od strony taktyki i strategii tak długiego biegania popełniłem chyba wszystkie możliwe błędy i na kolejnej takiej trasie będę się ich wystrzegał, wiedząc jak fatalne jest to w skutkach (złe rozłożenie sił, rwane tempo, zbytnia ambicja na podbiegach, kaskaderskie fruwanie na zbiegach, niedostateczna ilość żeli energetycznych, nie uzupełnianie zapasów wody i prowiantu na punktach odżywczych - skutkujące odwodnieniem i spadkiem sił - brak jedzenia i wody w bukłaku to chyba najokrutniejsze czego doświadczyłem, gorsze nawet od kontuzji).
Najgorsze jest to, że przed biegiem na treningu dwaj bardziej doświadczeni i utytułowani rzeszowscy ultramaratończycy udzielili mi wielu cennych rad, które w momencie startu... totalnie zignorowałem. Mówili między innymi „Wolniej zaczniesz, szybciej skończysz” oraz że musisz jeść, że najważniejsze jest jedzenie podczas biegu. Na szczęście teraz już "mądr Piotr po szkodzie".

PS. Na swoją obronę mam to, że na bieg startujący w sobotę o 4:00 rano przyjechałem samochodem w piątek ok. 21 po 8 godzinach pracy i ponad 3 za kółkiem, oraz fakt, iż w tę noc przed biegiem nie przespałem nawet minuty. Nie potrafiłem zasnąć choć usilnie chciałem i wiedziałem, że muszę, może przez emocje, może przez fakt spania w śpiworze na podłodze szkolnej sali gimnastycznej gdzie ciągle ktoś łaził, tłukł się, chrapał. Na przyszłość - NIGDY NIE LEKCEWAŻ NIEPOKORNEGO MNICHA.

Przebieg trasy świetny, organizatorzy się spisali po tym względem na medal. 



Wiosenne pagórki :)

Piątek, 4 kwietnia 2014 · dodano: 09.04.2014 | Komentarze 0

Rzeszów > Tyczyn > Hermanowa > polne drogi > Straszydle > polne drogi > Lecka ? > las > Blizianka > Sołonka > Lubenia > Babica > Grochowiczna > Mogielnica > Niechobrz > Zgłobień > Racławówka > Lisia Góra > Rzeszów

http://www.bikemap.net/en/route/2541403


Okolice Błażowej [Rower/Bieganie/Rower]

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 05.04.2014 | Komentarze 0

Dystans to dojazd i powrót z treningu biegowego wplecionego w środek tej eskapady.

Okolice Błażowej - wschód słońca nad Pasmem Ostrej Góry.

Przeworsk rowerem :) Czyli w końcu coś pojeździłem...

Czwartek, 13 marca 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 0

W końcu coś można nazwać prawdziwą jazdą na rowerze, pierwszy raz w tym roku, pierwszy raz od baaaaaaaaaaaaaardzo dawna.

Musiałem być rano w Przeworsku... z 13kg bagażem. Wybrałem rower :) Szkoda kasy na PKS czy PKP i zawracanie sobie głowy rozkładami jazdy. Oszczędność i trening przy okazji. Jechałem ostrożnie gdyż minął dłuższy czas od ostatniej takiej "dłuższej" przejażdżki. Mam nadzieję, że tą trasą otworzyłem sezon. Obserwowanie pięknego wschódu słońca z perspektywy siodełka, przypomniało mi wiele podobnych momentów, w tym najpiękniejsze wschody słońca które obserwowałem właśnie podczas wielogodzinnych wyryp rowerem po górach. Oby częściej, nawet kosztem biegania. Poza tym jedno z drugim się przecież nie pogryzie...


  • DST 50.03km
  • Czas 05:10
  • VAVG 6:11km/h
  • Aktywność Bieganie

Biegiem przez Pogórze Dynowskie: Pasmo Jazowej > Pasmo Królewskiej Góry > Pasmo Suchej Góry > Kopce Jasienickie...

Wtorek, 25 lutego 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 5

Kolejne ciekawe "długie wybieganie" któremu poświęcę osobny wpis. Nie lubię biegać z aparatem, ale szkoda było nie zabrać go na takie tereny. Biegłem wtedy przez Pogórze Dynowskie z Frysztaka do Domaradza (wyszło mi za mało km, więc wróciłem się do Lutczy by dobić do 50-tki).
Trasa w skrócie:
Pogórze Dynowskie: Brama Frysztacka > Pasmo Jazowej > Pasmo Królewskiej Góry > Zamek Kamieniec > Rez. Prządki (Sokoli Grzbiet) > Sucha Góra > Pasmo Suchej Góry > Kopce Jasienickie (Strzałówka) > Domaradz > Lutcza
Wschód słońca wśród skalnych ostańców Rez. Herby
Wschód słońca wśród skalnych ostańców Rez. Herby © Petroslavrz
Czarnówka (492 m n.p.m.) - najwyższy szczyt Pasma Jazowej
Na Czarnówce (492 m n.p.m.) - najwyższym szczycie Pasma Jazowej © Petroslavrz
Rzepnik - cerkiew św. Paraskewy
Rzepnik - cerkiew św. Paraskewy © Petroslavrz

A tu już Pasmo Królewskiej i sama Królewska Góra (554 m n.p.m.) - drugi pod względem wysokości szczyt Pog. Dynowskiego
A tu już Pasmo Królewskiej i sama Królewska Góra (554 m n.p.m.) - drugi pod względem wysokości szczyt Pog. Dynowskiego © Petroslavrz
Zamek
Zamek "Kamieniec" © Petroslavrz
Skała
Skała "Echo Loudres" tuż obok zamku © Petroslavrz
Rezerwat Prządki - ekstra podbieg :)
Rezerwat Prządki - ekstra podbieg :) © Petroslavrz
Skała
Rezerwat Prządki, Skałki na początku "Sokolego Grzbietu" © Petroslavrz
Żem sem wbiegł tyż na wzniesienie najwyższiejsze na Pogórza Dynowskiego - Suchą Górę gdzie jakiś kikut żelbetonowy sterczy z daleka hen widoczny (585 m n.p.m.)
Żem sem wbiegł tyż na wzniesienie najwyższiejsze Pogórza Dynowskiego - Suchą Górę gdzie jakiś kikut żelbetonowy sterczy z daleka hen widoczny (585 m n.p.m.) i żem siem kontentował © Petroslavrz
Kopce Jasienickie i wzgórze Strzałówka
Kopce Jasienickie i wzgórze Strzałówka © Petroslavrz
Po prawej Czarny Dział, za nim Pasmo Jazowej i Czarnówka - kilka zdjęć i około 40 km wcześniej :)
Po prawej Czarny Dział, za nim Pasmo Jazowej i Czarnówka - kilka zdjęć i około 40 km wcześniej :) © Petroslavrz


  • DST 50.03km
  • Czas 05:18
  • VAVG 6:21km/h
  • Podjazdy 1061m
  • Aktywność Bieganie

Pogórze Strzyżowskie i Dynowskie: Kamienna, Bardo, Chełm, Pasmo Jazowej, Pasmo Brzeżanki

Środa, 19 lutego 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 1

Długie wybieganie, dystans podobny do tych które robiłem wcześniej, dostanie jednak własny wpis gdyż było ono pierwszym w 2014 wybieganiem typowo górskim (choć nie po górach, a dwóch Pogórzach - uznaje je za takie gdyż przekroczyłem 1000 metrów dodatnich przewyższeń w pionie :)

Bardo 534 m - najwyższy szczyt Pogórza Strzyżowskiego.

Początek trasy leciałem zielony z Frysztaka, kilka górek, najciekawszą z nich była Kamienna 477, górująca nad rozległym kamieniołomem. Rowerem nie ma tu czego szukać, trasa na szczyt nieprzejezdna, chyba, że ktoś lubi nosić rower na plecach lub pod pachą.

Docieram do rozwidlenia szlaków, głównego grzbietu Pogórza Strzyżowskiego.

Wracam się nieco na zachód by zdobyć Bardo (z pierwszej foto.).

Po Bardzie, czas na owianą legendami słynną Górę Chełm, chwila przerwy przy kapliczce, pamiątkowy wpis i w końcu czas na zbieg :) 

Biegnąc w dół widzę co mnie czeka... Pasmo Jazowej po drugiej stronie doliny Wisłoka.

Kolejne kilometry to kładka wisząca w Wiśniowej i wkroczenie na Pogórze Dynowskie - Pasmo Jazowej i Rez. Herby. Tu wiadomo, piękne tereny, można poczuć się jak gdzieś w Beskidzie, czy Bieszczadach, kto był wie o czym mówię. Całego Pasma nie biegłem, z przełęczy w okolicy Rzepnika, zboczyłem na Pasmo Brzeżanki, a bieg zakończyłem w Strzyżowie. 


  • DST 50.20km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:53
  • VAVG 5:50km/h
  • Podjazdy 1500m
  • Aktywność Bieganie

I Maraton Bieszczadzki - mój ultramaratoński debiut.

Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 04.03.2014 | Komentarze 8

Pierwszy ultramaraton biegowy zaliczony :)
Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego miejsca na debiut niż Bieszczady (związane z historią mojej rodziny, przełażone i przejeżdżone wzdłuż i wszerz, zwiedzane od lat dzieciństwa i owiane "magią", która zawsze dodawała mi sił). Były to zarazem pierwsze poważne zawody w których wziąłem udział.


23 miejsce w debiucie :) Brałbym je w ciemno przed startem, biorąc pod uwagę, iż rozpocząłem regularne treningi biegowe jedynie 3 miesiące przed zawodami, a wcześniej nie startowałem nawet w zwykłym maratonie, półmaratonie czy nawet na 10km. Jedyne oficjalne zawody to Bieg Solidarności w Rzeszowie (sierpień - 6km) i Górski Bieg na Cergową (wrzesień - 5,8km - biegłem będąc chorym). Jednak z przebiegu trasy wiem, że mogłem urwać więcej. Błąd numer 1 - stałem daleko na starcie, gdy czołówka zdążyła wybiec 300 metrów wprzód ja miałem linię mety, a później musiałem przebijać się wśród wolniejszych zawodników. Błąd numer 2 - GŁÓWNY - zabrałem za mało wody na najtrudniejszą górską część trasy gdyż nie chciałem tracić czasu na jej uzupełnianie, na punkcie kontrolnym/odżywczym tj. na Przełęczy nad Roztokami (Ruskie Sedlo), dalej trasa wiodła przez przez Okrąglik, aż do okolic Rabiej Skały, gdzie wody brakowało. Lecz właśnie w górach zaatakowałem i zyskałem jeśli dobrze liczyłem 7-8 miejsc. Właściwie wcześniej też atakowałem, może nawet narzucając sobie zbyt ambitne tempo, skupiając się na tym by jak najmniej bardziej doświadczonych biegaczy mnie wyprzedziło, przez co zapominałem o prawidłowej technice biegu i skupiając się na utrzymywaniu nienaturalnej szybkości, o wiele kosztowniejszej energetycznie. Półmaraton pierwszą, łatwiejszą, lecz również pofałdowaną część trasy, zajął mi 1:37h (z racji, że wcześniej nie biegałem półmaratonu to moja życiówka, co prawda dystanse takie miałem w treningach lecz na nich biega się wolniej). W górach przyznam odetchnąłem, zapewne odwrotnie niż większość stawki, tu liczyła się siła w nogach i wytrzymałość więc zyskiwałem. Parcie pod górę mam wyćwiczone. Zbiegi które według wielu były trudne, przez mokre liście, korzenie i kamienie, tak wynika nawet z wywiadów z najlepszymi, ja pokonywałem na pełnej szybkości. Zbiegając w dół z Pasma Granicznego wydawało mi się, jakobym robił to w zwolnionym tempie, w stosunku swoich górskich zjazdów rowerem i będąc do nich przyzwyczajonym, gdzie trzeba być o wiele szybszym i ostrożniejszym i czujniejszym.
Podsumowując doświadczony kolarz/rowerzysta może bez większych problemów pokonać maraton czy ultramaraton biegowy, a jeśli się postara i pobiegnie z głową, może wręcz postraszyć czołówkę. Bogatszy o bezcenne doświadczenie, następnym razem postaram się tego dokonać.
Dał nam przykład Błażej [Blase] założyciel portalu Bikestats.pl jak zwyciężać mamy :) http://blase.bikestats.pl/972513,KBL-Kudowa-Bardo-Ladek-106km.html


I ultra Maraton Bieszczadzki © Petroslavrz

Szczęśliwy Petroslavrz na mecie © Petroslavrz

PS.
CO MNIE CIESZY W BIEGANIU, ŻE JEST O WIELE BARDZIEJ SPRAWIEDLIWE. ŻE TU PRAWDZIWIE MOGĘ SPRAWDZIĆ SWÓJ POZIOM KONDYCJI, WYSPORTOWANIA I WŁASNYCH MOŻLIWOŚCI NA TLE Z INNYMI ZAWODNIKAMI.

SPRZĘT NIE ODGRYWA TU TAK DUŻEJ ROLI JAK W KOLARSTWIE. Z ROWERAMI JEST TAK, ŻE JAK KTOŚ MA CARBONOWĄ MASZYNĘ ZA KILKANAŚCIE CZY KILKADZIESIĄT TYSIĘCY ZYSKUJE NIESPRAWIEDLIWĄ PRZEWAGĘ NAD NIEKONIECZNIE SŁABSZYMI ZAWODNIKAMI, JEDNAK DYSPONUJĄCYMI WOLNIEJSZYMI CZY 2-KROTNIE CIĘŻSZYMI ROWERAMI, GORZEJ AMORTYZOWANYMI NA ZJAZDACH ITP ITD.
FAKT TEN ZAWSZE MNIE ZNIECHĘCAŁ I SPRAWIAŁ, ŻE POMIMO NIEWĄTPLIWEJ SYMPATII DO ROWEROWEGO ŚWIATA NIGDY NIE WYSTARTOWAŁEM W ŻADNYCH ZAWODACH ROWEROWYCH.

Z Leonkiem. Pogórze Dynowskie: Pasmo Ostrej Góry + Rzeszowska Masa Krytyczna

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 01.06.2013 | Komentarze 4

Po Pogórzu Dynowskim z synkiem Leonem, siostrą Aśką i kolegą Radkiem.
Wszyscy mieliśmy dłuższą przerwę od dalekiego jeżdżenia, więc trasa łatwa, w większości asfalt. Jedynie 2 większe podjazdy: z Dylągówki na tytułowe Pasmo Ostrej Góry, a później z Nowego Borku na Dalnicę (droga przy budynkach WSIiZ-u).

Podczas powrotu Leon śpi całą drogę od wzgórza Dalnica, przed Tyczynem. Nie przeszkadza mu nawet zjazd z prędkością 63,5 km/h. Około 17:30 wracamy do Rzeszowa. Leon nadal drzemie, jeśli spróbujemy wyjąc go z siodełka, obudzi się. Jedziemy więc powoli na Rynek wziąć udział w Masie Krytycznej. Pod drodze Leon budzi się. Wyspany, humor dobry więc bez problemów.
Masa jak to masa, więcej hamowania niż jeżdżenia. Zwyczajowo tempo "zabójcze" ;). Leon ziewa, później obala butelkę kaszy, przyznam mam ochotę odłączyć się, ale ostatecznie cierpliwie docieramy wraz z wszystkimi do końca zaplanowanej trasy.
Fotorelacja:
Oni... © Petroslavrz

...i ona... © Petroslavrz

na Pasmo Ostrej Góry się wybrali. © Petroslavrz

Po szutrach się tłukli © Petroslavrz

Gdzie "dzikie" zwierzętą spotkali © Petroslavrz

Tam na szczycie wzgórza, obok leśniczego gajówki © Petroslavrz

Się lansowali :) © Petroslavrz

Rowery błyszczały, i nawet Wilczego Rezerwaty w oddali im się ukazywały © Petroslavrz

W drodze powrotnej serpentyny prześcigneli © Petroslavrz

Trasę sprytnie nad bystrym potokiem ścięli © Petroslavrz

Na podjazdach nie wymiękali © Petroslavrz

I do Rzeszowa na Krytyczną Masę dojechali © Petroslavrz

Jazdy swej nie przerywając głód zaspokoili © Petroslavrz

A ze wzgórza wyniosłego grupę Trolli przyuważyli (rzeszowski kolarski "Troll Team") © Petroslavrz

Dzięki pomysłowym organizatorom, muzyka i grill :) podczas przejazdu wszystkim towarzyszyły. © Petroslavrz


Majowe Bieszczady #3: Szlaki z rzadka uczęszczane, dzika dzicz, Bieszczady niższe i mniej znane.

Piątek, 3 maja 2013 · dodano: 28.05.2013 | Komentarze 4

Bardzo dużo terenu. Większa część trasy niebieskim szlakiem pieszym Sanok-Chryszczata. Szlak nie sprzyja rowerowym wyprawom, jest im nieprzyjazny. Przed samą Chryszczatą (na której byłem już rowerem) porzuciłem niebieski na rzecz bardziej swobodnego zwiedzania, to jest szwendania się bez szlaku, by zobaczyć tereny jeszcze przeze mnie nie odkryte. Przez moment jechałem Gminnym Szlakiem Papieskim (Zagórz-Chryszczata). Koniec trasy na obrzeżach Baligrodu.
Miało być więcej lecz wyruszyłem o wiele później niż planowałem (zaspałem).

Początek to Pogórze Bukowskie, a dokładnie Pasmo Wiechy (z kulminacją Strzyżowskich Łazów 525m n.p.m.), które oddziela je od Dołów Jasielsko-Sanockich. Na Pogórzu zaliczam jeszcze wzgórze Czekajka (466 m) nad Morochowem. Zawadka Morochowska - resztki wsi. W Morochowie kładką przekraczam Osławę i prawdziwie zaczynają się Bieszczady. Po drodze dużo przeszkód, w postaci krzewów, powalonych drzew, gałęzi, błota. Za to również wiele gór i widoków. Wierch (452m), Dział (603m), Pogary (641m), Ostaszka (667m), Suliła (759m). Z Przełęczy pod Suliłą, zjazd do Kalnicy, teren podmokły wzdłuż potoku, na dole bobrowe żeremia i przechodzenie przez potok. Zdaje się, że to te same bobry które odpowiedzialne są za powstanie Jeziora Bobrowego na zboczu Chryszczatej. Dłuższy pobyt w Kalnicy. W której pobliżu znajdują się trzy dawne wsie. Doskonały przykład zjawiska któremu nadano w Bieszczadach nazwę "Krainy Dolin". Czuję, że nie mam sił na zwiedzenie wszystkich (droga do każdej prowadzi pod górę) wybieram więc jedną - Choceń. Najtrudniej dostępną, lecz najbardziej mnie interesującą, a jak później się okazuje najciekawszą z dotychczas poznanych tego typu miejsc. Kolejne bieszczadzkie szczyty do kolekcji to Gabrów Wierch (742m), Choceń (620m), Lisowiec (580m).
Sanok - widok na Pasmo Wiechy (Pogórze Bukowskie) © Petroslavrz

Szlakiem "Śladami dobrego wojaka Szwejka" przez Pasmo Wiechy © Petroslavrz

Widok z grzbietu. wiatraki w Bukowsku oraz najwyższa część Pogórza Bukowskiego z Żurawinką (664 m n.p.m.) © Petroslavrz

Miasto Sanok na tle Pogórza Dynowskiego i Gór Sanocko-Turczańskich (Pasmo Olchowieckie) © Petroslavrz

Dolina Osławy, granica między Bieszczadami (po lewej - widok po Chryszczatą), a Pogórzem Bukowskim oraz Beskidem Niskim (po prawej) © Petroslavrz

Przez Pasmo Wiechy - ciąg dalszy. Przed wyjazdem czytałem, że "główny grzbiet miejscami bywa bagnisty", ale zbagatelizowałem tą informację - duży błąd. Rzeczywiście jest tam dużo błota, choć ciężko powiedzieć skąd © Petroslavrz

Galicyjska Kolej Transwersalna... Gdy jeździła, łączyła wszystkie polskie Beskidy (pociągi kursowały z Wiednia na Ukrainę). Byłaby wymarzonym środkiem lokomocji dla rowerzystów. Dziś praktycznie martwa... © Petroslavrz

Zawadka Morochowska - nieistniejąca wieś, cmentarz © Petroslavrz

Morochów - wiszącą kładką przez Osławę © Petroslavrz

Morochów z niebieskiego szlaku pieszego, widać cerkiew, która kiedyś pojawiała się już na blogu (prowadzącego z Sanoka na Chryszczatą) © Petroslavrz

Zawadka Morochowska z góry Wierch (452m n.p.m.) na niebieskim szlaku. Wieża przekaźnikowa na Żurawince © Petroslavrz

Niebieski szlak (czasem trafiał) © Petroslavrz

Rez. Przełom Osławy nad Mokrem © Petroslavrz

Obszar dawnego wydobywania ropy naftowej, w okolicy wiele śladów i pozostałości © Petroslavrz

Bieszczady - Wierch (603 m n.p.m.) nad Kulasznem. Widok na południowy-wschód: Pasmo Wysokiego Działu, Łopiennika, Jasło © Petroslavrz


Bieszczady - Wierch (603 m n.p.m.) nad Kulasznem. Widok na zachód: Beskid Niski - Kamień nad Rzepedzią 717 m n.p.m. (przed nim Długi Łaz), Rzepedka (708), Pasmo Bukowicy © Petroslavrz

Bieszczady - Lasy Seredyńskie (niebieski szlak pieszy) © Petroslavrz

Bieszczady - szczyt Pogary 604 m, widokowa ambona myśliwska © Petroslavrz

Bieszczady - szczyt Pogary 604 m, widoki ma Wysoki Dział oraz Pasmo Łopiennika i Durnej © Petroslavrz

Gminne wysypisko śmieci (gmina Zagórz) © Petroslavrz

Ładnie to wygląda, lecz szlak niebieski nie jest prosty do przejechania © Petroslavrz

Przeciągająca się w czasie droga pod górę, na Suliłę © Petroslavrz

W końcu pojawia się szczyt :) Suliła (759m n.p.m) - wybitna i widokowa. Zaznaczam, że dużo łatwiejsza do podjechania od strony Turzańska © Petroslavrz

Bieszczady - Suliła 759 m... hmmm... z chęcią dodałbym te kilkanaście metrów wieży © Petroslavrz

Chryszczata i droga do nieistniejącej wsi Kamionki u podnóży pasma © Petroslavrz

Jakiś sakwiarz napierał pod górę © Petroslavrz

Bieszczady - widoczki podczas zjazdu do Przełęczy pod Suliłą © Petroslavrz

Z przełęczy bez szlaku w dół wzdłuż potoku Kalniczka. Na dole czekają mnie "wodne atrakcje" stworzone przez tutejszą populację bobrów. Szlak biegnie przez potok :) © Petroslavrz

Kalnica - pozostałości po dworze Wincentego Pola (tzw. "Szumny Dwór") © Petroslavrz

Kalnica - Dąb "Szumny" © Petroslavrz

W Kalnicy zrobiłem dłuższą przerwę. Pojadłem, pozwiedzałem, poczytałem bieszczadzkich epizodach z życia Wincentego Pola. W końcu był on założycielem Katedry Geografii (pierwszej w Europie, drugiej na świecie) na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie studiowałem. Dużo wiedziałem, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak ciężko musiało wędrować się po naszych górach prawie 200 lat temu, gdy nie było oznaczeń, szlaków, dzisiejszych map. Pol przewędrował pieszo i konno tyle, że głowa boli. Wybitna postać pod wieloma względami i na wielu płaszczyznach.
Bieszczady - Przełęcz pod Gabrów Wierchem (586m) © Petroslavrz

Szlakiem papieskim na Gabrów Wierch (742m) © Petroslavrz

Przekaźnik na północnym zboczu Gabrów Wierchu © Petroslavrz

Kiczera Baligrodzka (599) z wieżyczką. Za nią bliżej po lewej Korbania (894m). W tle Smerek (1222 m n.p.m.) i fragmencik Połoniny Wetlińskiej © Petroslavrz

Góra Jawor (741m) nad Jeziorem Solińskim, czyli charakterystyczny dwumasztowiec © Petroslavrz

Dawna wieś Choceń - niedoceniane, wręcz magiczne w Bieszczadach. Masa świetnie zachowanych ruin i obiektów. Jak do tej pory najciekawsza z nieistniejących wsi które widziałem © Petroslavrz

Pełno tu infrastruktury myśliwskiej © Petroslavrz

Na północy wiele z niższych bieszczadzkich wzniesień terenu oraz Góry Sanocko-Turczańskie na granicy horyzontu © Petroslavrz

Choceń 620m - wiata turystyczna w miejscu dawnej wsi © Petroslavrz

Z widokiem na Masyw Czulni (576m) gdzie byłem... w poprzednim wpisie © Petroslavrz

Cerkiew w Baligrodzie wręcz nie do poznania. Efekty działań Stowarzyszenia Ratowania Cerkwi w Baligrodzie które przywróciło ją ze stanu kompletnej ruiny © Petroslavrz

Cmentarz Wojenny Żołnierzy Polskich i Radzieckich w Baligrodzie © Petroslavrz

http://www.bikemap.net/en/route/2152682