Info

avatar Ten blog prowadzi Piotr
z Rzeszowa.
Z bikestats.pl przejechałem 39927.69 kilometrów w tym 4703.37 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.97 km/h.
Więcej o mnie.


button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Galeria zdjęć

(kolejność losowa)
Dla bardziej zainteresowanych geografią naszego kraju:
reBike.pl
Rzeszów, ul. Bożnicza 6


button stats bikestats.pl
Zaprzyjaźniony serwis rowerowy
Polecam :)

Gminy przemierzone na rowerze (w naszym kraju)


  • DST 21.10km
  • Czas 01:22
  • VAVG 3:53km/h
  • Aktywność Bieganie

VII Półmaraton Rzeszowski - debiut bardzo udany, lecz mogło być lepiej...

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 4

VII Półmaraton Rzeszowski.
OPEN 26/841 (
Kat. Najlepszy Rzeszowianin - II miejsce.

Jestem zadowolony. Jak na debiut na tym dystansie nieźle :) Do złamania 1:20 (na tyle ostrzyłem sobie przed startem kły) zabrakło odrobiny pokory w początkowej części. Przypłaciłem kolką na ok. 10-11 km. Kryzys pokonałem, ale właśnie o te kilkadziesiąt sekund się rozchodziło... i związany z nią dyskomfort w środkowej części biegu.

Zaczynając od początku. Były to zawody w których tak naprawdę nie chciałem startować. Potrzebowałem jednak przetestować się po przetrenowanej zimie. Zobaczyć jak postępy i w gdzie obecnie jestem z formą.

Co dokładnie myślałem kilka dni przed startem:Straciłem przez ten półmaraton piękny wiosenny weekend (tydzień przed tą połówką miałem 3 dni wolnego, strasznie chciałem wybrać się w góry pobiegać, lub na rower (zwłaszcza, że znajomi zapraszali), jednak przed takim testem trzeba było nieco się zregenerować). Półmaraton strasznie mnie wstrzymuje, ogranicza i tak już ograniczoną wolność i czas wolny. Do tego stopnia, że czuję jakbym biegł za karę. Tyle, że przecież sam się zapisałem i chciałem/chce zadebiutować w zawodach na takim dystansie. Biegi uliczne to nie moja bajka. Chcę gór, błota, terenu, przyrody. Odreagować gdzieś z dala od cywlizacji. Zamiast tego będę miał oklepane ulice, jedynie nieco szybciej niż zwykle goniąc po nich za cyferkami, durnymi cyferkami na mecie. Jestem zły i nie powiem co mnie trafia... lecz może to i dobrze... w niedzielę wraz z sygnałem startu, uderzę z całą swoją złością, przekuję ją w dodatkowe siły.

Wspomniana złość oczywiście w niczym nie pomogła. Koledzy z zespołu wskazywali mi na starcie doświadczonego, dobrego pacemakera, który biegł właśnie na wynik 1:20. Ja jednak jak na żółtodzioba przystało wystrzeliłem początkowo do przodu
Pierwszy kilometr był najszybszym z całości przebiegniętego dystansu (prawie 30 sekund szybszy niż przedstartowa rozpiska). Wszelkie przedstartowe założenia czyli taktyka NEGATIVE SPLIT i powolne rozpędzanie się... poszły się... poszły sobie gdzieś :)
Mimo lekkiej kolki w połowie dystansu i odwrotnej taktyki (zwalniałem zamiast się rozpędzać) wciąż pozostawałem bardzo wysoko do około 16 km. W pewnym momencie wyprzedził mnie Józef Kubik - legenda biegania w naszych stronach, (kiedyś był kolarzem bodaj nawet zawodowym), pomyślałem sobie - cholera co ja tu robię? Jakim cudem przebiegłem tyle przed Józiem!? Jednak postanowiłem ostro siedzieć mu na plecach. Jak widać na zdjęciu nawet się cieszyłem i potrafiłem uśmiechać...

Niestety wtedy przyszło mi zapłacić za błędy, za zbytni optymizm. Przyszedł po mnie gościu znany kolarskim środowisku jako Człowiek z Młotem. [schowany jest za zakrętem (nie wiesz za którym) i czeka na Ciebie. Kiedy masz dziarskie nogi, wali Cię swoim wielkim, starym młotem w kark zmieniając Cię we wrak.] Po prostu odcina prąd. Wydawało mi się, że okropnie zwalniam, nagle kolejni zawodnicy którzy rozpoczęli rozsądniej zaczęli mnie wyprzedzać. Wyprzedził mnie wskazywany na starcie pacemaker. Wiedziałem, że muszę za nim gonić, jednak nogi nijak nie chciały przyśpieszyć. Modliłem się o by już to ukończyć, o koniec tej mordęgi, marzyłem by przenieść się w czasie na metę. Przegrywałem zawody w głowie. Dziś wiem, że chodziło o mentalność, która nie pozwalała mi wówczas wyjść poza strefę komfortu. Męczyłem się biegiem, kusiło nawet by się zatrzymać. Tak było do około 700 metrów przed metą. Spotkałem tu kibicujących w okolicy Mostu Zamkowego znajomych oraz żonę, którzy krzyczeli na mnie, choć nie do końca pojmowałem co. Z całości usłyszałem: Jedziesz!!!
Totalnie się przełamałem, porzuciłem strefę komfortu, zarzuciłem mordercze tempo, napieprzałem ile fabryka dała, starając się odzyskać stracone pozycje, wyłączyłem myślenie. Byłem czystą mocą :) Na metę wpadłem rycząć. Udało się. Teraz dla odmiany żałowałem, że trasa nie ciągnęła się dalej.
Żona zaraz poinformowała mnie, że mimo gorszego niż zakładałem wyniku, wykonałem inne przedstartowe założenie i zdobyłem 2 miejsce wśród rzeszowskich biegaczy. (Pierwsze było pewne jeszcze przed startem - zajął je Michał Gąsiorski z czasem 1:08:40, będący na podium OPEN, 3-miejsce, przegrywając jedynie z dwoma cudzoziemcami). Swojego konkurenta Grzegorza Złotka wyprzedziłem o 1 sekundę, na ostatnich metrach, kilkoma ostatnimi krokami, nie będąc tego świadomym. Inna sprawa, że na finiszu niczego nie byłem świadomy :P Widziałem jedynie migawki, mignęło mi, że doganiam zieloną koszulkę, zieloną koszulkę, która wcześniej była daleko (100-200 metrów) z przodu (akurat należała ona Grzegorza).
Grzesiek jest doświadczonym maratończykiem, wzorem i inspiracją dla wielu z nas, którego wyniki i czasy jeszcze do niedawna wydawały mi się kosmicznymi. Zastanawiam się czy gdybym rozpoznał go wtedy na trasie, to miałbym czelność odebrać mu to miejsce. Przyznam, że nieco źle się z tym czułem. Ale cóż, sport to sport... to walka i rywalizacja. Jednak jeśli Grzesiek jakimś przypadkiem by to czytał, to chciałbym przeprosić, bardziej zasłużyłeś na miano drugiego w naszym mieście. Przepraszam, również za to, że po biegu nie za bardzo odpowiadałem na to co do mnie mówiłeś, ale szumiało mi w uszach, nie do końca kontaktowałem, poza tym syn plątał mi się pod nogami i musiałem pilnować go i uważać co robi.


Co do samego półmaratonu, będącego testem formy, cóż nie do końca się przetestowałem, to znaczy nie zrobiłem tego tak jakbym chciał, nie tak jak należało to zrobić. Sądząc po końcówce, gdybym lepiej rozłożył siły mogłem złamać nie tylko 1:20h, myślę, że 1:18 było w zasięgu. Póki co na taki wynik muszę jednak poczekać i zasłużyć mądrością i pokorą podczas biegu.



Komentarze
yazoor
| 14:46 niedziela, 27 kwietnia 2014 | linkuj Ja myślę że wystarczy Ci GT do ścigania i osiągania wyników. Jak wspomniałeś wygrywa się w głowie a to masz opanowane co pokazałeś na półmaratonie. Gratulacje za wynik;) Choć muszę przyznać że brakuje Twoich wpisów na BS z wypadów rowerowych, pełnych historii i ciekawych tras:)
Petroslavrz
| 13:53 niedziela, 27 kwietnia 2014 | linkuj Ja chcę powrotu dawnego Piotrka. Takiego który nigdzie się nie śpieszył, który stosował aktywność ruchową w celach relaksacyjnych. Teraz ciągle gdzieś pędzi, ciągle sprawdza tempo, gna do mety za cyferkami.
Sam nie mogę uwierzyć kiedy stałem się takim ścigantem...
i chyba nie chce taki być. Sport to zbyt wiele wyrzeczeń. Mam nadzieję, że zaraz mi się to ściganie znudzi...
Tobol23
| 09:51 niedziela, 27 kwietnia 2014 | linkuj Hej Piotrek, szacunek i gratulacje.
Masz mega predyspozycje sportowe i charakter wojownika i to się musi na wyniki przekładać.
Właściwe nastawienie, dystans do siebie i pokora ( choć uważasz, że Ci jej brak) bardzo pomaga.
Życzę kolejnych sukcesów.
kundello21
| 07:17 czwartek, 24 kwietnia 2014 | linkuj Gratulacje Piotrek! :)
Powinieneś napisać niedługo jakąś książkę dla biegaczy :D
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ktakj
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]